Zadbali o widowisko
Derbowy mecz beskidzkich drużyn w Milówce miał interesujący przebieg, a oba zespoły strzelały dziś gole...
– Najważniejsze dla nas jest to, że odnotowaliśmy o trafienie więcej od przeciwnika. Mamy przełamanie w ofensywie i w punktowych zdobyczach – podkreśla na wstępie Konrad Kuder, szkoleniowiec Drzewiarza, który stoczył z gospodarzami zaciętą batalię.
A pierwsi powody do zadowolenia mieli piłkarze Podhalanki. W 28. minucie po wrzutce Kacpra Drewniaka piłkę na klatkę piersiową przyjął w polu karnym Jakub Urbaś, by pokonać Pawła Górę. Na przerwę jednak obie drużyny schodziły w zgodności, bowiem w 44. minucie wyrównał Adam Waliczek. Prawdziwe emocje rozgorzały jednakże w drugiej odsłonie, gdy ciosy uczestnicy dzisiejszego starcia wymieniali co rusz...
Powtórnie ekipa z Milówki mogła wystartować w sposób wymarzony, lecz po rzucie wolnym z bliska wprost w bramkarza przyjezdnych uderzył Mikołaj Stasica. W odpowiedzi Mateusz Wajdzik wykorzystał podanie Dawida Prosińskiego. Przewaga Drzewiarza utrzymała się do 61. minuty. Po rzucie rożnym futbolówkę posłał w kierunku „świątyni” Szymon Śleziak i choć Góra ją złapał w rękawicę, to boczny sędzia zasygnalizował, iż zrobił to poza linią bramkową. Jasieniczanie z tej decyzji – delikatnie rzecz ujmując – zadowoleni nie byli, ale złość przełożyli na wzmożoną ofensywę. W 75. minucie Kuder ponowił dośrodkowanie po kornerze w pobliże bramki, Rafał Pawlus interweniował piąstkując, a najlepiej odnalazł się w zamieszaniu główkujący do siatki Tomasz Drewniak. Nim zawodnicy Podhalanki zdążyli się otrząsnąć, przeciwnik im „odjechał”, bowiem 77. minuta spotkania to asysta Wajdzika i egzekucja Marka Sobika. Gospodarze zdołali się jeszcze podnieść. W 80. minucie z daleka woleja w poprzeczkę posłał Dawid Piątek, ale dokładniejszy był w doliczonym czasie gry Filip Balcarek. Na więcej w meczu o widowiskowym przebiegu Drzewiarz mimo nerwowej końcówki nie pozwolił.
– To był nasz najlepszy występ w tym sezonie, ale błędy indywidualne okazały się kosztowne. Tym bardziej, że dochodziło do nich w okresach, gdy się rozpędzaliśmy. Porażka przy takiej ilości goli strzelonych u siebie jest szczególnie bolesna – klaruje Kamil Zoń, szkoleniowiec beniaminka V ligi, który punktowych łupów wciąż wyczekuje.