Zaległość, a jednak zgodna z planem
W środowe popołudnie Góral Istebna i GKS Radziechowy-Wieprz odrobiły ligowe zaległości. Wicelider żywiecko-skoczowskiej "okręgówki" pewnie pokonał beniaminka.
Co dla faworyta najważniejsze, udało mu się to, czego nie zdołał dokonać w meczu z Borami Pietrzykowice. Mianowicie, szybko zdobył bramkę po indywidualnej akcji Kacpra Mariana, który najpierw wygrał pojedynek z defensorem gospodarzy, a następnie pokonał strzałem przy bliższym słupku Dawida Sewastynowicza. Strzelec gola mógł pokusić się o dublet, ale w kolejnej wyśmienitej okazji sam na sam nie zdołał już umieścić futbolówki w siatce. Gospodarze świadomi tego, że ustępują przyjezdnym klasą piłkarską szukali swoich szans w kontratakach. Te przyniosły sytuacje, które strzałami kończyli Bartłomiej Rucki, Dariusz Rucki czy Szymon Glet, ale na „posterunku” był Adrian Rodak. Bramkarz GKS-u wyciągał nawet piłkę z siatki po dobitce jednego ze strzałów Gleta, ale arbiter prowadzący zawdy nie uznał bramki dopatrując się faulu zawodnika Górala.
Wynik meczu ustaliły 2 gole strzelone przez zawodników Seweryna Kośca w ostatnich minutach premierowej odsłony meczu. W 43. minucie rzut wolny egzekwował Patryk Kłyszyński, a jego dośrodkowanie skutecznym strzałem przedłużył Marcin Byrtek. Ozdobą spotkania była akcja z ostatniej minuty regulaminowego czasu gry. Kapitan „Fiodorów” umiejętnie przeniósł ciężar gry na drugą stronę boiska, gdzie czekał Jakub Pieterwas, który bez przyjęcia, idealnym podaniem obsłużył Macieja Łąckiego, a temu pozostało tylko umieścić piłkę w siatce.
Po zmianie stron gra uspokoiła się, była bardziej wyrównana. Powód takiego stanu rzeczy wydaje nasuwać się sam. Po pierwsze, faworyt zdecydowanie prowadził, a po drugie na żadnej z drużyn nie ciążyła już presja wyniku. Z ciekawszych wydarzeń, które miały miejsce w tej odsłonie należy wskazać strzał Mirosława Łacka po stałym fragmencie, D. Ruckiego czy Andrzeja Kąkola. Po stronie przyjezdnych najlepszą okazję na podwyższenie wyniku zmarnował wprowadzony na plac gry Jakub Urbaś, który po dośrodkowaniu trafił z 5. metra w interweniującego Sewastynowicza.
– Przegraliśmy z zespołem o klasę lepszym. Próbowaliśmy się przeciwstawić rywalowi jak tylko mogliśmy, dużo było agresji w grze z obu stron. Zespół gości wypunktował nas i wykorzystał nasze drobne błędy indywidualne. Mogliśmy rozegrać kilka kontr lepiej, ale brakowało nam dokładności. W drugiej połowie graliśmy lepiej i odważniej, ale było to spowodowane także tym, że GKS "zluzował" świetnie zakładany pressing. Dodatkowo chciałbym przeprosić Mateusza Janika za moje zachowanie z pierwszej połowy meczu – podsumował spotkanie szkoleniowiec zespołu gospodarzy D. Rucki.
– Po bardzo udanej dla nas pierwszej połowie i zmianie stron spotkanie nie było już bogate w emocje. Strzelone bramki sprawiły, że musieliśmy i chcieliśmy grać odpowiedzialnie w defensywie. Dlatego też rewanżowa połowa meczu mogła wydawać się ospała, nie było już presji, żeby strzelać kolejne bramki. Właśnie gra "na zero z tyłu" była dla nas wartością nadrzędną, to fundament i właśnie tak chcemy grać – powiedział z kolei Seweryn Kosiec, trener zwycięskiej drużyny.