Losy zaległego spotkania 26. kolejki IV ligi śląskiej, grupy 2 rozstrzygnęły się przed przerwą. Piłkarze jasienickiego Drzewiarza powodów do radości nie mają.

drzewiarz jasienica Rozstrzygnięcie w starciu Drzewiarza z Podlesianką nastąpiło szybko i z korzystnym efektem dla gości. A przecież to gospodarze mieli wreszcie zaprezentować na własnym boisku dyspozycję z kilku potyczek wyjazdowych. W 20. minucie piłkę po strzale z dystansu „wypluł” Krzysztof Michałowski, a z dobitką pospieszyli najszybciej piłkarze z Katowic. Przyszło zatem miejscowym odrabiać straty od wspomnianego wydarzenia. – Musieliśmy „gimnastykować się” niemal od pierwszych minut. Waliliśmy głową w mur przez większą część meczu. Cóż z tego, że mieliśmy sytuacje bramkowe, skoro wykorzystać ich tego dnia nie potrafiliśmy – mówi Ireneusz Kościelniak, szkoleniowiec Drzewiarza.

Gospodarze w istocie przez większą część meczu przeważali, mieli również komfort gry z jednym zawodnikiem więcej na murawie, gdy w 50. minucie odesłany do szatni został Mateusz Sowa. Skorzystać z tego nie potrafili i wtorkową zaległość odrobili bez punktowego efektu. – Wiedzieliśmy doskonale, jaki jest ciężar gatunkowy tego spotkania. Walczymy o utrzymanie i każdy jest tym o „życie”. Gra pozostawiała dziś wiele do życzenia, ale ja wierzę w utrzymanie. Szkoda tylko, że rywal specjalnie nie namęczył się, by wywieźć z naszego boiska trzy punkty. Trochę o ten brak konsekwencji mogę mieć pretensje. Nie „przeoraliśmy” dziś boiska, a na tym szczeblu nie ma mowy o dopisywaniu sobie punktów przed meczem. Rywala mieliśmy rozpracowanego i nie zaskoczył nas. Frajerski błąd sprawił, że jesteśmy teraz w sytuacji trudnej – dodaje trener jasienickiej drużyny, która znów na obiekcie Drzewiarza wygrać nie potrafiła...

Drzewiarz Jasienica – Podlesianka Katowice 0:1 (0:1) 0:1 Jurowicz (20')

Drzewiarz: Michałowski – Basiura (65' Lapczyk), Kliber, Pala, Rucki, Romanowicz (53' Płoszaj), Sekuła (79' Borutko), Łoś, Struś (46' Kozioł), Jakowenko, Kozielski Trener: Kościelniak