Pięć „oczek” – tyle na przestrzeni 32 meczów minionego sezonu zgromadzili piłkarze Zapory Wapienica. To dorobek wielce niechlubny dla zdecydowanie najsłabszej drużyny w stawce Bielskiej Ligi Okręgowej.

zapora_wapienica

Jakiekolwiek oceny, choć w dużej mierze jednoznaczne, rozpocząć należy od tego, że oczekiwania wobec wapienickiej Zapory były o tyleż duże, co dające nadzieje podjęcia skutecznej walki w „okręgówce”. Nie brakowało tych, którzy Zaporę typowali jako jedną z potencjalnych niespodzianek ligi. Wszystkich z całą pewnością zaskoczyło to, że wapieniczanie bardzo długo nie potrafili wygrać, z rzadka zdobywając jakikolwiek łup. „Historyczny” dla Zapory był dzień 3 listopada. Wówczas ekipa z Wapienicy wreszcie cieszyła się ze zwycięstwa – wyjazdowego nad swoją imienniczką z Porąbki, ale okazała się to... jedyna wygrana w całym sezonie – historycznym już z nieco innego, mało chlubnego „wyczynu”. Tak nikłej liczby punktów nie miała żadna z drużyn beskidzkiego futbolu w gronie seniorów na przestrzeni ostatnich sezonów! I to wystawia pewnemu spadkowiczowi najbardziej wyrazistą cenzurkę. W wielu meczach Zapora walczyła i przeciwstawiała się rywalom, ale efektów punktowych nie było. Jedyny pozytyw to ogranie się licznego zastępu młodzieży. Co do rychłego powrotu klubu z Wapienicy w szeregi BLO, można być mimo wszystko względnie spokojnym.

A jak rozgrywki wyglądają z punktu widzenia wiceprezesa klubu i kierownika drużyny, Pawła Lewkowicza?

Ocena własnego zespołu... – Patrząc na miejsce w tabeli i naszą zdobycz punktową ocena musi być negatywna. Zawiodło kilka różnych elementów. Zarówno natomiast jesienią, jak i wiosną nie wypadło to dobrze. Przed rozpoczęciem rozgrywek wydawało się „na papierze”, że możemy powalczyć, ale jak się okazało nazwiska nie grają. Sporo było zawirowań, możliwe, że część decyzji zapadła trochę zbyt pochopnie w trakcie rozgrywek.

Co zapamiętamy z tego sezonu... – Bez wątpienia duży sukces Spójni Landek, która bez większego zaplecza wywalczyła awans. To plus tej ligi, która w tym sezonie była wyjątkowo wyrównana. Praktycznie każdy z każdym, może poza nami i Wisłą Strumień, mógł osiągnąć korzystny wynik. Wiadomo także, że przesunięcie rozgrywek z powodu długiej zimy miało wpływ na poziom. Amatorom gra co trzy dni dała się we znaki.

Największe pozytywne zaskoczenie... – Chyba wszystkich zaskoczyła Zapora Porąbka, bo po rundzie jesiennej ten zespół zaliczono do grona niemal pewnych spadkowiczów. Okazali się tymczasem takim „rycerzem wiosny”. Cukrownik Chybie miał już przebłyski w drugiej części pierwszej rundy i było widać, że to drużyna o znacznie większym potencjale. Dobra postawa w meczach rewanżowych przyniosła tytuł wicemistrzowski. Reszta chyba „w normie”, bez większych zaskoczeń.

Największe rozczarowanie – Nie będę ukrywał, że w tym kontekście wspomnieć trzeba o naszej drużynie. Końcowy efekt to ogromne rozczarowanie dla nas wszystkich. Podobnie rzecz ma się z zespołem LKS-u Bestwina. Wydawało się, że ta drużyna spokojnie utrzyma się, a tu trzeba było pogodzić się z degradacją.

Opinia eksperta (Piotr Tymiński, były szkoleniowiec beskidzkich klubów): W wielu przedsezonowych opiniach Zapora Wapienica miała być rewelacją ligi. Te przewijające się prognozy potwierdzenia na boisku nie znalazły. Być może balon był za bardzo napompowany i pękł niczym bańka mydlana. Niby Zapora nawiązywała walkę, ale jesienią licznik punktowy długo był pusty. Próbowano akcji ratunkowej w postaci zmiany na trenerskiej ławce, ale na nic się to zdało. Był to ewidentnie najsłabszy zespół w lidze i teraz powraca na aktualnie prezentowany poziom. Jeśli w Wapienicy marzą o szybkim powrocie do „okręgówki”, to trzeba pomyśleć o przemeblowaniu składu. Cóż, pozostaje życzyć tej drużynie wygrania bielskiej A-klasy!

Zapora Wapienica, 17. miejsce – 5 punktów, bilans bramkowy 30:115 – 1 zwycięstwo, 2 remisy, 29 porażek.