
Zdarzenia irracjonalne
Zgoła szokująco przebiegł mecz 26. kolejki „okręgówki” w Dankowicach, dokąd na starcie z Pasjonatem zawitała plasująca się również w górnej połowie tabeli Fortuna Wyry.
Nic sobie nie robiąc z solidności przeciwnika, piłkarze Pasjonata schodzili na przerwę względnie spokojni o to, że krzywda w tej konfrontacji im się nie stanie. Już w 7. minucie pokonali bramkarza Fortuny. Adrian Herok dograł z lewego skrzydła do Marcina Wróbla, który z narożnika „16” strzałem na dalszy słupek otworzył wynik rywalizacji. A że dankowiczanie dogodnych szans w premierowych 45. minutach mieli jeszcze kilka – m.in. pojedynek „oko w oko” Ksawerego Szewczyka z golkiperem przyjezdnych czy kiks Wróbla na 5. metrze – to komfort poparty był w boiskowych zdarzeniach.
Wobec powyższych faktów trudno zrozumieć to, co na murawie „zadziało się” po zmianie stron. – Sami tego nie rozumiemy. Oglądałem na boisku zupełnie inną drużyną. Graliśmy „na stojąco” i asystowaliśmy przeciwnikowi przy kolejnych golach przez niego zdobywanych – opowiada Andrzej Tomala, szkoleniowiec Pasjonata.
W krótkim odstępie czasu piłkarze Fortuny 3 razy pokonali Dominika Krausa. Jeszcze większym szokiem było to, że na zryw gospodarzy – konkretnie trafienie kontaktowe Heroka z 67. minuty, wieńczącego szarżę Adriana Szarego i dobijającego uderzenie Kornela Adamusa w słupek – zawodnicy z Wyr odpowiedzieli... podwójnie. Znów indywidualne błędy piłkarzy Pasjonata okazały się brzemienne w skutkach, a strata łącznie 5 goli w jednej połowie, nie pozwala wystawić oceny pozytywnej. – Nawet przy dosyć konsekwentnej grze rywala nie spodziewaliśmy się czegoś podobnego. Jest to dla nas duże rozczarowanie – dodaje trener ekipy z Dankowic.