
Ataków dużo, goli przeciwnie
Pod znakiem znacznej przewagi optycznej Borów Pietrzykowice przebiegał ich domowy mecz z zamykającym tabelę „okręgówki” Metalem Węgierska Górka.
– Właściwie to przez 90. minut operowaliśmy na połowie rywala. Ciężko było sforsować jego defensywę. Byliśmy jednak odpowiedni zdeterminowani, aby uniknąć niepotrzebnej straty punktów – mówi Sebastian Komraus, szkoleniowiec drużyny z Pietrzykowic, która mimo wszystko nadspodziewanie długo czekała na zdobycie upragnionego gola.
Gospodarze istotnie często operowali w bliskości „świątyni” Metalu. Przy licznych rajdach Kacpra Barona czy Mateusza Zacnego na skrzydłach, wrzutkach w pole karne czy wreszcie oddawanych strzałach, brakowało im jednak elementu zaskoczenia. Niewiele do szczęścia zabrakło Gabrielowi Durajowi, to znów z najbliższej odległości po odbiciu się futbolówki od słupka wprost w bramkarza wcelował Rafał Duraj. Aż wreszcie w 75. minucie powodzenie przyniósł Borom rzut rożny egzekwowany przez R. Duraja, przy którym największą przytomność umysłu zachował wprowadzony z ławki Mateusz Sewera. Przy tej sytuacji kontuzji nabawił się golkiper Metalu Dominik Szczotka, przez co między słupkami zastąpiony został na finałowy kwadrans konfrontacji przez Jakuba Krajcarza.
Wspomniany Krajcarz, zanim całkiem dobrze wywiązywał się z roli awaryjnego bramkarza, miał najdogodniejszą okazję outsidera, by dopomóc w osiągnięciu punktowej zdobyczy. Przejął piłkę po kiksie Wiesława Arasta, ale w porę zdążył jego ofensywną próbę zablokować Jakub Sołtysik. Także w pierwszej części spotkania Krajcarz i Dawid Pawlus nie zachowali zimnej krwi w sytuacjach w miarę dla siebie korzystnych.
– Błysku w ofensywie po naszej stronie niestety nie było. Szkoda, że nie wystarczyła konsekwentna i solidna gra „w tyłach” – analizuje Zbigniew Skórzak, szkoleniowiec zespołu z Węgierskiej Górki.