„Starzy znajomi” na poziomie ligi okręgowej rozegrali spotkanie, które szczególnie długo wspominane nie będzie. I to nie z racji jakości 90-minutowego starcia, a tego, że zabrakło najważniejszego w futbolowych meczach – goli. To pomimo sytuacji, które pod obiema bramkami były.

Początkowy kwadrans to m.in. uderzenia Wojciecha MałyjurkaDawida Mazurka, które w porę były przez skoczowian „kasowane”, oraz sytuacja, w której formę Rafała Jacaka przetestował Marcin Jaworzyn. Kolejny podobny fragment? Uderzenie Artura Adamczyka w obrońcę Beskidu i niecelna poprawka, zaś po stronie przeciwnej niecelne strzały Tomasza Juraszka i Jaworzyna – w obu przypadkach po kornera egzekwowanych przez przyjezdnych. Na zakończenie wyrównanej odsłony o gola mógł pokusić się Jakub Krucek, ale znów paradą wykazał się doświadczony golkiper WSS.

Obraz gry nie uległ zasadniczej odmianie po wznowieniu spotkania. Aktywnością w szeregach Beskidu wykazywał się Mieczysław Sikora, ale i jemu brakowało dokładności i elementu zaskoczenia, gdy przyszło do egzekucji. Z dystansu natomiast sposobu na Konrada Krucka szukali Mazurek czy Małyjurek. Bezbramkowy remis wcale utrzymać się nie musiał. Ostatnim akcentem meczu była wyborna szansa Michała Szczyrby, który z woleja huknął wprost w Jacaka.

– Jedna i druga drużyna na remis zasłużyła choćby dlatego, że sytuacji mieliśmy podobną ilość. Momentami byliśmy w stanie prowadzić grę i spychać do defensywy rywala, ale i Beskid nas. To dobry wynik na inaugurację, tym bardziej będąc świadomym aspiracji, jakie zespół ze Skoczowa ma – podkreślił Patryk Pindel, szkoleniowiec WSS Wisła.