"Rekordziści" planowo mieli rozegrać test-mecz z Wieczystą Kraków. Ta jednak na kilkadziesiąt godzin przed pierwszym gwizdkiem arbitra odwołała sparing, z powodów "plagi kontuzji". Przyjazną rąk wyciągnęła Kuźnia, która w trybie awaryjnym została sparingpartnerem Rekordu.

 

W premierowej odsłonie meczu goli nie uświadczyliśmy. Optyczna przewaga należała do bielszczan, lecz wszelki ofensywne próby paliły na panewce. Sporego pecha w tym starciu miał Marcin Wróbel, wszak rzadko się zdarza, aby trzykrotnie zawodnika zatrzymywało... obramowanie "świątyni" rywali. Swoje próby miał także Kamil Żołna. 

 

 

W 60. minucie dość nie spodziewanie na prowadzenie wyszli ustronianie, którzy fetowali trafienie za sprawą Jakuba Fiedora, wykorzystującego błąd w defensywie bielszczan. "Rekordziści" szybko jednak odpowiedzieli, bo 4. minuty później Dawid Kasprzyk głową pokonał golkipera Kuźni po dograniu Bartłomiej Twarkowskiego. To był ostatni akcent strzelecki w tym spotkaniu.

 

Z jednej strony cieszy, że znów potrafimy wypracowywać sobie bramkowe okazje. Natomiast martwi, że przeciwnik nie mając praktycznie żadnej podbramkowej sytuacji strzelił nam gola. Jeszcze mamy trochę czasu na wyciągniecie wniosków i pewne korekty, poprawki. Nie wiem czy to plus tego sparingu, ale nie wszyscy mogą być po nim pewni miejsca w jedenastce na ligowe spotkanie… - powiedział na łamach klubowej strony trener Rekordu, Dariusz Mrózek.