ZIARNKO DO ZIARNKA…
… aż zbierze się miarka. Taka, która ma dać Podbeskidziu miejsce w upragnionej pierwszej ósemce po trzydziestu ligowych kolejkach. Wygląda na to, żeby być tego absolutnie pewnym, trzeba by mieć po zasadniczej fazie sezonu 41-42 punkty. Goniące siódmych w tej chwili „Górali” i będącego pozycję niżej Górnika ekipy Pogoni Szczecin i Korony Kielce też mają niełatwy kalendarz. Do bielskiego zespołu oba te kluby tracą obecnie trzy punkty. Do końca trzy kolejki i każdy z zainteresowanych będzie miał w nich pod „górkę”. Podbeskidzie ma u siebie Wisłę i Lecha oraz wyjazd do Gliwic. Cztery punkty w tych meczach powinny wystarczyć do osiągnięcia celu, bo Pogoń mająca wyjazdy do Cracovii i na Legię plus mecz z Górnikiem Zabrze u siebie siedmiu „oczek” raczej nie ma szans zdobyć. A jeśli nawet tak zrobi, to zabierze je zabrzanom, którzy też przecież walczą o ósemkę. „Rozpędzona” Korona gra z Wisłą, Ruchem i Lechią, więc też nawet widząc jej dobrą passę trudno wierzyć, by zdołała zdobyć więcej niż „szóstkę”. Jedynym problemem może być jednak to, że zarówno kielczanie, zabrzanie jak i „Portowcy” mają lepszy bezpośredni bilans z Podbeskidziem, więc w przypadku takiego samego punktowego dorobku będą wyżej w tabeli. Dlatego „Górale” tak bardzo mogą żałować, że nie wygrali w Łęcznej. Mieliby wtedy czterdzieści punktów, po pięć przewagi nad Pogonią i Koroną, szampany mogłyby zacząć się mrozić w lodówce.
Leszek Ojrzyński poświęcił prestiżową rywalizację z Legią Warszawa o finał Pucharu Polski i skoncentrował się na końcówce ligi. Z dwóch wyjazdów do Wrocławia i Łęcznej przywiózł dwa bezbramkowe remisy i dwa punkciki, które zbliżyły drużynę do upragnionego celu ale nie dały jeszcze spokoju. Oczywiście mógł go zapewnić Maciej Korzym, ale… Może to Robert Demjan powinien wejść na tę zmianę? Nogę ma z pewnością dużo lepiej ułożoną, ale teraz to i tak tylko „gdybanie”. Choć poparte pewną argumentacją. Bo jak się okazało, ci – (poza Adamem Pazio, który jednak nie jest stworzony do występów na lewej pomocy), którzy zagrali – nawet w krótszym wymiarze czasowym w ubiegłą środę w Warszawie z Legią czyli Tomasz Górkiewicz i Piotr Malinowski także w Łęcznej zaprezentowali się bardzo dobrze, więc częstsze granie źle na nich nie wpłynęło. Odpoczynek nie przysłużył się za to do poprawy formy pozostałych w Bielsku-Białej Damiana Chmiela, Bartosza Śpiączki czy właśnie Korzyma. „Demi” zagrał przy Łazienkowskiej blisko godzinę, był więc bardziej w rytmie meczowym niż eks-napastnik Korony. Może więc to on bardziej zasługiwał na wejście na plac gry? Może w Warszawie mogło zagrać jednak jeszcze dwóch – trzech innych graczy podstawowego składu, by lepiej czuli piłkę? Może w obu przedzielających spotkania Pucharu meczach zabrakło trochę większej odwagi? Bo zawsze korzystniej jest nawet jeden mecz przegrać i jeden wygrać niż dwa zremisować. Ten jeden punkt może mieć niebagatelne znaczenie.