Takie spotkania po prostu muszą się przytrafić w każdym okresie przygotowawczym. W końcu nic tak nie uczy, jak porażki i błędy. A tych w starciu Rekordu z Podhalem było sporo... Niemniej, za ambicję należy pochwalić także III-ligowca.

 

Od pierwszych minut ekipa z Nowego Targu napierała na bramkę Wiktora Kaczorowskiego. Po co najmniej dwóch sygnałach ostrzegawczych, nadszedł konkret. W 19. minucie niepilnowany Bartosz Kurzeja głową wpakował piłkę do siatki. A jeśli chodzi o sytuacje bramkowe Rekordu, tych nie było zbyt wiele w pierwszej części. Próbowali Daniel ŚwiderskiJakub Ryś, ale w tym wszystkim brakowało pazerności i chłodnej głowy. 

 

Po zmianie stron Rekord nie wziął spraw w swoje ręce, mając ku temu argumenty sportowe. Wręcz przeciwnie. W odstępie niecałych 10. minut Podhale dwukrotnie spożytkowali stały fragment, wykorzystując bierność defensywy "rekordzistów". Na 4:0 Podhale ustaliło wynik w 74. minucie po zespołowej akcji.