
Zimny prysznic na początek
Dopiero w drugi weekend lutego swój premierowy mecz towarzyski w tym roku rozegrała Podhalanka Milówka. Rywal skrzętnie wykorzystał jej brak ogrania na wymiarowym boisku.
Pierwsze 10. minut nie wskazywało na to, jakim wynikiem zakończy się to towarzyskie spotkanie. Podhalanka prowadziła grę i udokumentowała swoją przewagę bramką. Kacper Najzer wyłuskał piłkę obrońcy przy linii końcowej i dograł wzdłuż bramki do Kacpra Grochowalskiego, który nie pomylił się strzelając z 6. metra. Potem coś w grze zespołu z Milówki wyraźnie się zacięło i do głosu doszli zawodnicy Żurawia. - Od 10. do 45. minuty straciliśmy aż 7 goli. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. To nasz pierwszy sparing tej zimy, piłka nam wyraźnie przeszkadzała. Pokutują też nasze treningi w hali i na orliku. W ogóle nie „czuliśmy” odległości na boisku - nie dowierzał trener Podhalanki Sławomir Szymala.
Rywal reprezentanta „okręgówki” potwierdził znakomitą dyspozycję, którą prezentował jesienią. Na boiskach wadowickiej A-klasy nie miał sobie równych i wygrał wszystkie 12 meczów tracąc łącznie tylko 8 goli. - Obawiam się, że trochę zlekceważyliśmy przeciwnika. Uważam, że Żuraw z pewnością byłby w czołówce naszej ligi. Z drugiej strony przyda nam się trochę pokory.- kontynuuje trener.
Rozmiary sparingowej porażki zmniejszył Mikołaj Stasica, który w 55. minucie wykorzystał rzut karny podyktowany za zagranie ręką. Druga połowa była zresztą w wykonaniu Podhalanki o wiele lepsza. - Za łatwo traciliśmy gole, przeciwnikowi wpadało niemal wszystko. Pocieszeniem jest fakt, że zagraliśmy lepiej w drugiej odsłonie. Nie popełniliśmy już tak wielu błędów. Plusem jest też fakt, że mogliśmy zagrać w końcu na wymiarowym boisku. Myślę, że z biegiem czasu nasza gra będzie wyglądała o wiele lepiej - podkreśla Szymala.