Najmniej udana okazała się wstępna faza meczu „Fiodorów” z Górnikiem Brzeszcze, bo to w mniej po golu z 8. minuty rywal wywalczył sobie nikłą zaliczkę. – Źle w to spotkanie weszliśmy, natomiast błąd, który nam się przydarzył będziemy w stanie szybko wyeliminować w trakcie przygotowań – mówi Sebastian Gruszfeld, który zimą przejął trenerskie stery w Radziechowach.

Tercja numer 2 to już lepsza postawa GKS-u i... trafienie wyrównujące z 47. minuty gry. Marcin Byrtek idealnie wypuścił na dogodną pozycję Ksawerego Szewczyka, który wobec golkipera Górnika nie wykazał taryfy ulgowej. Za ciosem reprezentant skoczowsko-żywieckiej „okręgówki” poszedł, gdy w 65. minucie Kacper Marian asystował strzelającemu wprost do siatki Davidowi Santosowi. I choć w 83. minucie koszmarna pomyłka „w tyłach” kosztowała radziechowian stratę bramki, to zdołali tuż przed końcem sparingu zadać ostateczny cios i z podwoić swoje zyski w porównaniu z wcześniejszym fragmentem potyczki. Dzieło to do spółki – podającego Santosa i egzekwującego Szewczyka.

– Jak na pierwsze granie było ok. Rezerwy mamy spore, bo z kilku zawodników nie mogłem skorzystać, posiłkując się młodymi chłopakami z rocznika 2006. To, że zobaczyłem ich w warunkach meczowych jest taką wartością dodaną naszej sparingowej premiery – wyjaśnia szkoleniowiec GKS-u.