Andrea Bucciol w STREFIE WYWIADU: reprezentacja i Rekord
Kolejnym gościem wtorkowej STREFY WYWIADU jest Andrea Bucciol. Włoski szkoleniowiec od kilku lat związany jest z Rekordem Bielsko-Biała. "Biało-zieloni" pod jego okiem dwukrotnie kończyli rozgrywki Ekstraklasy Futsalu z brązowymi medalami, zdobyli także Puchar Polski. Od maja 2013 roku Bucciol jest selekcjonerem reprezentacji Polski w futsalu. Nadal współpracuje z klubem z Cygańskiego Lasu, w którym szkoli młodzież.
SportoweBeskidy.pl: Za nami Piłkarska Gwiazdka Rekordu. W poniedziałek pana podopieczni wygrali turniej, który można potraktować jako kolejny etap przygotowań do Młodzieżowych Mistrzostw Polski w futsalu U-14. Jest pan zadowolony z gry zespołu? Andrea Bucciol: Od samego początku było widać, że przerwa świąteczna zrobiła swoje. Drużyna zupełnie inaczej grała podczas niedawnego turnieju eliminacyjnego MMP. Chłopakom brakowało sił, praktycznie przez dwa tygodnie nie trenowali. Święta to okres, w którym je się więcej, pije colę, czas wolny spędza przed komputerem. Jednak z drugiej strony, pomimo pewnych braków fizycznych, udało nam się wygrać mocno obsadzony moim zdaniem turniej. To cieszy. Warto z tą grupą pracować, bo to przyszłość Rekordu.
SportoweBeskidy.pl: Podczas wspomnianego turnieju eliminacyjnego do MMP pana podopieczni wygrali trzy mecze w stylu imponującym. Strzelili 37 bramek, nie stracili żadnej. A.B.: Z tą drużyną pracuję niemal od roku. Nie zaczynamy od zera. Prawie połowa zespołu w tamtym roku grała w MMP U-14. Zdobyliśmy wówczas brązowy medal. Trenujemy dwa, trzy razy w tygodniu, to przynosi efekty. Chłopcy są w trudnym okresie, na granicy zabawy i profesjonalnego, choć to jeszcze za duże słowo, podejścia do gry i treningów. Grupa jest bardzo fajna, perspektywiczna. Turniej eliminacyjny w Gliwicach nie stał na wysokim poziomie. Niewiele klubów w Polsce prowadzi treningi futsalowe z kilkunastolatkami. W tym sezonie poza U-14 spotykam się na zajęciach futsalowych także z chłopcami z roczników 2000 i 2001. Mamy treningi raz w tygodniu, czasami dwa, to wszystko będzie procentować w przyszłości. Futsal i piłka na trawie to zbliżone do siebie, ale różne dyscypliny. Taktyka, technika, wymiary boisk, czas gry, ilość zawodników, wszystko jest inne. Zawodnik, który zdobędzie pewne umiejętności idzie z nimi dalej, dlatego trzeba zaczynać jak najwcześniej.
SportoweBeskidy.pl: Za trzy tygodnie odbędą się finały Młodzieżowych Mistrzostw Polski U-14. Celem zapewne jest medal. A.B.: Na pewno w finałach będzie wysoki poziom. Zagrają zwycięzcy eliminacji. Podobnie jak przed rokiem ciężki turniej przed nami. Jeśli chodzi o cel, to tak jak każdy z uczestników powalczymy o złoty medal. W takich turniejach wydarzyć się może wszystko. W tym wieku zawodnikom momentami brakuje koncentracji, podłamać ich może szybko stracona bramka. Bardzo ważna jest rola trenera. Zespół trzeba przygotować i zmotywować odpowiednio. Ta grupa ma potencjał, dobry wynik jest możliwy w tym roku, ale także w latach następnych. Mamy trzy tygodnie do finałów, ostatni będzie bardzo intensywny. SportoweBeskidy.pl: W maju został pan selekcjonerem reprezentacji Polski w futsalu. Jak pan ocenia pierwsze miesiące pracy z kadrą? A.B.: Dostrzegam pozytywną i negatywną stronę medalu. Drużyna jest bardzo młoda. Praktycznie wszyscy grali wcześniej w U-21. To jest pozytyw. Zawodnikom brakuje czasami doświadczenia, koncentracji, ale podstawowym problemem w Polsce jest przygotowanie fizyczne, przygotowanie kondycyjno-siłowe. Zawodnikom po prostu brakuje sił. Wynika to z tego, że liga nie jest zawodowa, kluby nie dysponują odpowiednimi budżetami. Zawodnik nie może poświęcić się tylko grze, musi łączyć ją z pracą. Na trening przychodzi po ośmiu godzinach pracy. Pobudka o godzinie 6:00, praca, obiad w domu, trening i powrót do domu o 22:00. To nie są optymalne warunki. Nie zawsze trener na treningu może zrobić to, co chce, nie zawsze można przeprowadzić cztery jednostki treningowe w tygodniu. Złe przygotowanie fizyczne i zmęczenie pociągają za sobą kontuzje. Futsal w Polsce jest młodą dyscypliną, małymi kroczkami idzie do przodu, ale moim zdaniem bardzo małymi. Z jednej strony pojawiła się telewizja, która transmituje jeden mecz z każdej kolejki, z drugiej brakuje świeżej krwi. Młodzi chłopcy wybierają piłkę nożną na trawie, tam mogą zrobić większą karierę, liczyć na większe pieniądze. W Ekstraklasie Futsalu jest sporo zawodników, którzy mają ponad 30 lat. Ktoś ich będzie musiał niebawem zastąpić. Bardzo dobrze, że organizowane są MMP U-14, U-16 itd.
SportoweBeskidy.pl: 2 stycznia rozpoczyna się zgrupowanie reprezentacji Polski w Zielonej Górze. Jego zwieńczeniem będzie międzynarodowy turniej. Jaki jest główny cel tego zgrupowania? A.B.: Ciągle rozglądam się na nowymi zawodnikami, którzy podniosą poziom naszej gry. Szukam czasami także z konieczności. Teraz jest trudny okres dla kadry. Skończyła się pierwsza runda Ekstraklasy, po której kilku zawodników narzeka na urazy. Musiałem znaleźć czterech nowych kadrowiczów. Są z różnych klubów, najtrudniej wkomponować ich w zespół. Z drugiej strony mam czterech zawodników ze Szczecina, trzech z Rekordu, mogę zatem bazować na pracy wykonanej przez trenerów klubowych. Na koniec zgrupowania zagramy w turnieju miedzynarodowym. Udział w nim weźmie także Norwegia, Walia i Mołdawia. Najlepsze zespoły na świecie grają futsal oparty o ciągły pressing. Przeciwnik nie może mieć czasu na przyjęcie piłki, zastanowienie się co dalej z nią zrobić, dlatego pressing jest bardzo ważny. W Polsce z tym jest problem ze względu na wspomniane braki w przygotowaniu. W sobotę zmierzymy się z Walią, niedzielę Norwegią, a we wtorek z Mołdawią.
SportoweBeskidy.pl: Plany reprezentacyjne na rok 2014? A.B.: My trenerzy jesteśmy rozliczani z wyników. Każdy chce wygrywać, ale nie każdy może. O mistrzostwo w lidze walczy kilkanaście zespołów, a tytuł wywalczy tylko jeden. Wiem, że nie damy rady wygrać w przyszłym roku wszystkich spotkań, bo staramy się grać z zespołami lepszymi, tylko w ten sposób możemy osiągnąć postęp. Dążę do tego, aby zespół się skrystalizował. W maju chciałbym mieć wyselekcjonowaną grupę ludzi, z którą będę przygotowywał się do eliminacji do mistrzostw Europy. Odbędą się w marcu 2015 roku. Nie wiadomo czy wcześniej nie będziemy musieli grać w preeliminacjach, bo w rankingu nie jesteśmy zbyt wysoko. Tym na razie się jednak nie martwię. Na wrzesień zaplanowane jest losowanie, zobaczymy ile drużyn narodowych przystąpi do eliminacji. Zależy nam na dobrych wynikach i przygotowaniu do mistrzostw. Jestem Włochem, ale jako trener kadry mam na piersi orzełka, mam żonę Polkę, rodzinę w Polsce. Moje serce bije także dla tego kraju. SportoweBeskidy.pl: Wróćmy pamięcią do pierwszej części 2013 roku. Wywalczył pan z Rekordem Puchar Polski, ale w lidze zespół spisał się poniżej oczekiwań. Krótko po pana odejściu udało się także wywalczyć Superpuchar Polski. A.B.: Naszym celem było zdobycie medalu. Niestety zakończyliśmy rozgrywki ligowe na siódmym miejscu. Największym problemem była skuteczność. Do stylu gry nie miałem większych zastrzeżeń, ale momentami zawodnicy nie potrafili wykorzystać swoich indywidualnych umiejętności. Zespół po tym niepowodzeniu zareagował pozytywnie. Po miesięcznej przerwie wróciliśmy do treningów, co nie było łatwe, i wygraliśmy Final Four Pucharu Polski. Potem drużyna po dwóch miesiącach pracy z nowym trenerem zdobyła jeszcze Superpuchar. Myślę, że niewielki wkład w ten sukces również miałem.
SportoweBeskidy.pl: Praca z kadrą i w klubie... A.B.: Dwa zupełnie inne światy. W klubie zajęcia są bardziej poukładane, treningi w tygodniu oraz mecz. Będąc trenerem Rekordu wiedziałem, że mam np. trzy treningi w tygodniu, w ustalone dni o ustalonych godzinach. Jako selekcjoner kadry jestem ciągle pod telefonem. Dzwonią trenerzy klubowi, zawodnicy. Weekendami oglądam mecze Ekstraklasy, są wyjazdy do Warszawy na różne spotkania. Czasu wolnego jest więcej, ale praca nie jest już tak poukładana. Ponadto pracuję w domu, analizuję mecze przeciwników, grę kadrowiczów i kandydatów. Zaplanować mogę zgrupowania, mecze w terminach UEFA oraz spotkania ligowe, które oglądam na żywo. Reszta bywa nieprzewidywalna. Praca z kadrą pozwala mi na trenowanie młodzieży w Rekordzie. Prowadzenie zajęć z seniorami i młodzieżą w jednym klubie jest bardzo czasochłonne. Chcąc to połączyć, w domu byłbym gościem. Kolejną różnicą jest presja. Będąc trenerem Rekordu miałem na „plecach” całe Bielsko, teraz mam całą Polskę. Jestem jednak spokojny, robię swoje. Niemal całe życie jestem związany z futsalem.
SportoweBeskidy.pl: Od kilku lat mieszka pan w Polsce. Jak pan trafił do naszego kraju i Bielska-Białej? A.B.: Dwanaście lat temu we Włoszech poznałem swoją żonę. Mój szef miał żonę Polkę, która na zabawę sylwestrową w 2002 roku przyprowadziła koleżankę. Przez osiem lat kilka razy w roku odwiedzaliśmy się nawzajem. Cztery lata temu zdecydowaliśmy się na duże zmiany. Postanowiłem na stałe zamieszkać w Polsce. Wiedziałem, że w Bielsku-Białej jest drużyna futsalowa i wysłałem swoje CV. W moim rodzinnym kraju byłem trenerem bramkarzy i drugim trenerem drugoligowego klubu. Prezes Szymura odpowiedział po dwóch tygodniach. Przez pierwsze pół roku byłem asystentem Marcina Biskupa, a potem zostałem pierwszym szkoleniowcem. Przez trzy lata zdobyłem dwa brązowe medale i Puchar Polski. Ambicje były nieco większe.
SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. A.B.: Dziękuję. Wszystkim czytelnikom SportowychBeskidów i kibicom futsalu życzę pomyślności w 2014 roku.