SportoweBeskidy.pl: Były już dyrektor sportowy czuje się w jakiejś mierze winny słabego początku wiosny w wydaniu Podbeskidzia?
Andrzej Rybarski:
Przede wszystkim gratuluję drużynie wygrania meczów z Puszczą Niepołomice oraz GKS Tychy. Zgodnie z moją najlepszą wiedzą, jako dyrektor pozostaję w okresie wypowiedzenia, ale zwolniony z niewiadomych mi przyczyn z obowiązku świadczenia pracy.

Podbeskidzie, w okresie mojego działania, przeszło sporo zmian. Przychodząc do klubu zastałem bardzo trudną sytuację, m.in. miejsce w tabeli poniżej oczekiwań, zawodników z wysokimi kontraktami, którzy nie łapali się do „18” meczowej i do tego sytuację finansową niepozwalającą na radykalne działania. Zaczęliśmy wdrażać politykę transferową, aby powoli budować stabilną drużynę. W tej trudnej dla klubu sytuacji  na stanowisku trenera zatrudniony został Adam Nocoń, a następnie prezesem klubu został pan Edward Łukosz, który spowodował, że pod względem organizacyjno-finansowym po kilku miesiącach klub wyszedł na prostą. Początkiem sezonu 2018/2019 został zatrudniony trener Krzysztof Brede.
Oczywiście czuję się odpowiedzialny za cały okres mojej działalności. To ja zatrudniałem większość ludzi, którzy są teraz przy pierwszym zespole. Niemniej jednak chciałbym przybliżyć chociaż w małym stopniu działania dyrektora sportowego w TS Podbeskidzie.

Dyrektor sportowy tworzy strategię z zakresu budowania pionu sportowego, a więc doboru personalnego zawodników, trenera i całego sztabu, ludzi do scoutingu, itp. W obrębie pozyskiwania zawodników do zespołu braliśmy pod uwagę aspekty sportowe, cechy wolicjonalne, wiek, statystyki, potencjał transferowy oraz to czy zawodnik mieści się w zaplanowanym budżecie klubowym. Całość była dyskutowana w gronie ludzi pracujących w klubie, tj. scouci, trener, prezes. Ostateczną decyzję zawsze podejmował prezes, biorąc pod uwagę zebrane informacje. Taka sytuacja miała miejsce chociażby w sytuacji, gdy zastanawialiśmy się nad przedłużeniem kontraktu z Valerijsem Sabalą. Moja decyzja w tej sprawie była pozytywna, jednak prezes postanowił kontraktu nie przedłużać. Prezes ma prawo do podejmowania takich decyzji, więc każda ze stron taką decyzję uszanowała.

Sztab szkoleniowy również dobierany był pod kątem budowanej strategii, w której to do trenera należy suwerenna decyzja doboru procesu treningowego, taktyki czy też zawodników, którzy tą taktykę zrealizują. Tutaj w ścisłej współpracy ustalaliśmy ruchy kadrowe na okres jesieni oraz wiosny tego sezonu, prowadząc intensywne rozmowy i działania celem realizacji polityki klubowej.


SportoweBeskidy.pl: Czy Andrzej Rybarski został zwolniony, bo ktoś musiał w takiej sytuacji, gdy szanse na awans do Ekstraklasy zmalały niemal do zera?
A.R.:
Ciekawe pytanie… Muszę zacząć od tego, jakie były cele. Zatrudnienie Krzysztofa Brede było początkiem drogi budowania zespołu, który mógł w sposób realny w przeciągu dwóch lat wywalczyć awans do elity piłkarskiej. Startując w tym sezonie do rozgrywek wszyscy wiedzieli, że klub znajduje się w nie najlepszej sytuacji finansowej i najważniejsze było to, aby klub wyszedł na prostą. To się udało dzięki współdziałaniu i pracy wcześniej wspomnianego Edwarda Łukosza.

Latem z zespołu odeszło 11 zawodników. Byli to piłkarze, z którymi Podbeskidzie nie chciało przedłużyć kontraktu, ci którzy nie chcieli grać w Podbeskidziu oraz ci, którzy otrzymali propozycję gry w innym klubie i ją przyjęli. W ich miejsce zakontraktowaliśmy 9 nowych piłkarzy. Do zespołu dołączył również jeden z najmłodszych w historii klubu zawodników Jakub Bieroński, który dostał szansę na naukę zachowań seniorskich od zawodników profesjonalnych i nabywania doświadczenia. W ten sposób zbudowany zespół zajął 5. miejsce w rundzie jesiennej ze stratą 6 pkt. Do 2. miejsca. W zimie analizowaliśmy mocno, jaką strategię przyjąć – czy iść „vabank” i zakontraktować kilku już doświadczonych, ale obiektywnie drogich piłkarzy, czy trzymając się ram budżetowych rozważnie nadal budować zespół, by walczyć o jak najwyższą lokatę w tabeli, a być może i awans. Wybraliśmy opcję drugą, ponieważ w pierwszym przypadku nikt nie gwarantował pewnego awansu, a w obliczu tego, co się działo w klubie w poprzednich miesiącach wszyscy mieli świadomość, że stabilizacja finansowa klubu jest priorytetem. Tutaj pewnie niektórym kibicom przyjdzie na myśl, że Podbeskidzie dysponowało jednym z najwyższych budżetów w lidze, ale ten fakt zdementował prezes Kłys na forum internetowym.


SportoweBeskidy.pl: Jaki powód zwolnienia przekazał prezes Bogdan Kłys?
A.R.:
W tej kwestii nie chciałbym się wypowiadać. Mogę tylko powiedzieć, iż nie otrzymałem żadnych konkretnych zastrzeżeń dotyczących mojej pracy oraz działu sportowego, którym zarządzałem.

SportoweBeskidy.pl: Kibice w znacznej większości wypowiedzieli się pozytywnie o takim właśnie ruchu personalnym dokonanym przez klub. Można było zrobić coś inaczej z perspektywy czasu?
A.R.:
Kibic żąda sukcesu i to jest zrozumiałe. Każdy kibic chciałby, aby jego drużyna plasowała się jak najwyżej w hierarchii klubów, aby zespół grał widowiskowo, ale zarazem skutecznie. Jestem świadomy tego czego chce kibic, ale realia często odbiegają od oczekiwań, co nie stanowi skutku działania jednej osoby. Istotna jest strategia klubu, budowana przez sztab ludzi, nie tylko działających w celu stricte sportowym, ale również mających na względzie kwestie ekonomiczne, personalne. Obstawałem za tym, aby zespół był budowany w ten sposób, żeby osiągać jak najlepsze wyniki sportowe, ale jednocześnie tak, klub w przyszłości mógł czerpać korzyści z tytułu transferów, zapewniając zaplecze finansowe dla realizacji celów sportowych klubu. Tutaj warto powiedzieć o jednym z najwyższych, jeżeli nie najwyższym transferze w historii klubu, Kacpra Kostorza do Legii Warszawa. Sporym zainteresowaniem w oknie zimowym cieszyło się jeszcze kilku zawodników Podbeskidzia. To świadczy o tym, że potencjał naszych zawodników doceniały też inne kluby, co pozwala twierdzić, że moje założenia były słuszne. Wygrały inne cele, czy dla dobra klubu?

SportoweBeskidy.pl: Mówi się o wielu nietrafionych transferach Podbeskidzia, czy rzeczywiście to słuszna opinia?
A.R.:
Jak powiedział Napoléon Bonaparte: „Tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi”. We wcześniejszej wypowiedzi zaznaczyłem, że strategia transferowa była oparta o to, aby zespół odmłodzić oraz zbudować go na przyszłość. Dlatego m.in. do zespołu dołączył Kacper Kostorz, Przemysław Płacheta, Damian Hilbrycht, Kacper Gach, Jakub Bieroński, Arek Leszczyński, czy Przemysław Mystkowski. Ostatnio z zespołem trenował młody bramkarz Krystian Wieczorek, który w przypadku dobrej oceny przez trenerów być może podpisze kontrakt z klubem. Pięciu z wymienionych zawodników to piłkarze z naszego regionu. Jeden z nich, jak już powiedziałem, został transferowany do Legii. Ci młodzi ludzie posiadają potencjał i mają stanowić w jakimś stopniu przyszłość klubu. Naturalnie ten proces należy kontynuować i ciągle włączać nowych piłkarzy do składu.

Pozostałe transfery to zawodnicy o już większym stażu w zawodowej piłce, ale w większości przypadków w wieku wysokiej produktywności sportowej. Odnosząc się do pytania, ale również do powyższego cytatu, wskazać należy, że to ja do klubu sprowadzałem Sabalę oraz Goncerza. Sabala aktualnie jest pierwszy w klasyfikacji strzelców Fortuna I Ligi i przypuszczam, że w lecie zainteresują się nim kluby z Ekstraklasy. Goncerza w klubie już nie ma i być może był to błąd, jednak w jego przypadku chodziło nam również o doświadczenie w szatni. Wspólnie z trenerem, prezesem oraz z samym Grześkiem uznaliśmy, że lepiej będzie jak zmieni barwy klubowe i tak się też stało. Teraz walczy o awans do II ligi ze Stalą Rzeszów i strzela tam bramki. Tak właśnie jest z piłkarzami, że czasami w jednym miejscu nie pokazują swoich możliwości, po czym w innym klubie sytuacja ulega radykalnej zmianie, co nie świadczy o błędach w wyborze.

W ostatniej przerwie na kadrę zostało powołanych 4 piłkarzy Podbeskidzia – Jończy, Płacheta, Kostorz i Sabala. Wydaje mi się, że jest to największa ilość powołań z jednego klubu I-ligowego do kadr narodowych, a w przypadku Dominika Jończego jest to jedyny zawodnik z klubu tego szczebla, który gra w kadrze U-21. Takie powołania utwierdzają w przekonaniu, że obrany kierunek transferowy był dobry.

Mnie bardzo cieszy fakt, że z tytułu transferów Podbeskidzie ma teraz w budżecie nadwyżkę i to myślę, że jak na warunki pierwszoligowe sporą. Tym bardziej mnie to cieszy ponieważ o transferach można dyskutować wiele godzin, dokonywać wielu analiz, a i tak każdy będzie miał swoja wizję i w zasadzie oceny można dokonać post factum. Jednak liczby przemawiają same za siebie. Zarobione z tytułu transferów pieniądze klub może przeznaczyć na kolejne inwestycje (perspektywicznych piłkarzy), nie obciążając dodatkowo budżetu klubu.


SportoweBeskidy.pl: Patrząc na tabelę obecną i grę Rakowa oraz ŁKS-u, można było o realne przesłanki opierać nadzieje na awans w tym sezonie?
A.R.:
Patrząc realnie na piłkę nożną  trzeba wiedzieć, że nie powinno się jej porównywać do innych dziedzin życia zawodowego. Inaczej jest na taśmie produkcyjnej, gdzie można zaplanować wyprodukowanie np. 100 sztuk rowerów i to wykonać. W przypadku dyscyplin sportowych, a w szczególności piki nożnej nie ma pewników, bo gdyby tak było to najbogatsi tego świata wygrywaliby wszystko, a tak nie jest. Przykładem niech będzie PSG, które odpadło z Manchesterem United z Ligi Mistrzów. Przecież wszyscy stawiali ich w roli faworytów, wydawać by się mogło, że posiadają nieograniczony budżet, a tu zakończyło się to tak, jak wszyscy widzieli.

Uważam, że kluby powinny mieć długofalową oraz wielowarstwową strategię rozwoju. Ważne są wyniki sportowe, ale równie ważna jest płynność finansowa. Ważne jest to, aby zespół był mocny, ale też perspektywiczny. W procesie budowania zespołu należy działać systematycznie oraz analitycznie. Jeżeli nie osiąga się jakiegoś założonego celu trzeba zmodyfikować działania tak, aby się do tego celu przybliżyć. Wiele klubów w pierwszym roku po awansie spadało z Ekstraklasy i potem popadało w problemy finansowe. W Polsce niestety działania klubów oparte są raczej o wykonanie co jakiś czas rewolucji i próby spróbowania jeszcze raz. To tak, jakby wspomniany już producent rowerów zburzył halę produkcyjną po to, aby na nowo ją wybudować i spróbować interesu jeszcze raz. Mam wątpliwości czy takie działanie przyniesie skutek w długofalowym myśleniu. Ja byłem i jestem przygotowany do konstruktywnej oceny sytuacji i wyciągnięcia właściwych wniosków. Przychodząc do Podbeskidzia drużyna zajęła 8. lokatę w I lidze, odchodząc z klubu drużyna plasuje się na 5. miejscu z możliwością zajęcia nawet miejsca na podium. Jest to na pewno progres w rozwoju drużyny. Do tego należałoby dodać to, o czym wcześniej wspomniałem, czyli stan budżetu z tytułu transferów, który również zostawiam z saldem wysoce dodatnim.

Pomimo wszystkiego, co się w ostatnim czasie wydarzyło będę trzymał kciuki za dalszy rozwój klubu. Chciałbym również podziękować wszystkim, z którymi przyszło mi współpracować. Bardzo wielu z nich jest mocno zaangażowanych w projekt budowania dobrego, stabilnego klubu i współpraca z nimi dała mi wiele pod względem rozwoju zawodowego.