Przede wszystkim o piłce nożnej rozmawialiśmy z Andrzejem Sadlokiem. Prezes Pasjonata Dankowice podjął także temat roli samorządu w funkcjonowaniu mniejszych klubów, podsumował kończący się rok. Zapraszamy do lektury wtorkowej STREFY WYWIADU. sadlok

SportoweBeskidy.pl: Na początek trochę o polityce w wydaniu lokalnym. Jesteśmy świeżo po wyborach samorządowych. Został pan wybrany do Rady Miejskiej. Można założyć, że będzie pan prosportowym radnym? Andrzej Sadlok: Muszę poruszyć bardzo ważny temat, czyli kwestię budżetu, nowego rozdania po wyborach i finansowania sportu. Rady gmin czy rady miejskie powinny do zagadnień związanych ze sportem podchodzić bardzo odpowiedzialnie. Sport to nie tylko gonitwa za piłką, ale przede wszystkim wychowywanie dzieci i młodzieży. Kluby sportowe skupiają najwięcej młodych ludzi. W OSP funkcjonują zespoły młodych strażaków, jest ich zazwyczaj kilkunastu. W klubach piłkarskich są dwie, czasami trzy, a nawet cztery drużyny, w każdej trenuje kilkunastu chłopaków. W każdym powinno odpowiednio się podchodzić do kwestii wychowawczych, istotna jest współpraca z rodzicami. Z tym bywa różnie, sztuka nie polega tylko na tym, aby swoją pociechę przywieźć na trening. Rodzice powinni bardziej angażować się w życie klubu, przecież trenerzy opiekują się ich dziećmi. W Dankowicach nikogo nie ciągniemy do klubu na siłę, chłopcy sami do nas przychodzą. Zdecydowana większość mniejszych klubów nie zatrudnia nikogo na etacie, funkcjonują dzięki osobom działającym społecznie. Są to ludzie coraz starsi, a następców nie widać. W dobie współczesnej zaczynamy zapominać o pracy społecznej, młodsze osoby nie garną się do takiej pracy. Gminy wykorzystują zapał ludzi związanych z klubami nie rzadko niemal przez całe życie. Ja jestem związany z Pasjonatem od 50 lat, od 40 jestem prezesem. W pewnym momencie może dojść do sytuacji, w której pracownicy społeczni, ze względu na swój wiek powiedzą - stop, dziękujemy. Rady gmin, rady miejskie muszą się zmierzyć z tym problemem, w skali całego kraju. Poruszyłem ten temat podczas zebrania planarnego rady głównej Ludowych Klubów Sportowych w Warszawie. Jestem jej członkiem, jako jedyna osoba reprezentująca Śląsk.  Ustawa sejmowa z 1991 roku obliguje wszystkie gminy do tworzenia ośrodków kultury. Mamy rok 2014, za chwilę 2015, a ustawy obligującej gminy do tworzenia ośrodków sportowych nie ma. Gdyby taka ustawa istniała, w gminach musiałyby się znaleźć środki na etaty dla pracowników zajmujących się sportem. Sport na poziomie gminy nie chyliłby się ku upadkowi. Nie chcę być złym prorokiem, ale za parę lat może do upadku dojść. Gminy, które czują „bluesa” utworzyły takie ośrodki, na przykład Wilkowice czy Bestwina. Nie wszystkim na sporcie zależy, dają na odczepne klubom trochę pieniędzy. W naszej gminie około 30, 40 tysięcy złotych na klub. W miastach wygląda to zupełnie inaczej, są specjalne ośrodki, dyrektorzy, pracownicy na etatach. W każdej gminie kultura ma się dobrze. Milion dwieście tysięcy złotych w 2015 roku Wilamowice przeznaczą na kulturę, na sport dwieście tysięcy złotych, czyli sześć razy mniej.

SportoweBeskidy.pl: Zmieńmy temat. Od 9 lat współpracujecie jako Pasjonat z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Jak układa się współpraca. A.S.: Myślę, że wejdziemy w nowy obszar współpracy. Jesteśmy po rozmowach z prezesem Wojciechem Boreckim. Spotkaliśmy się w Dankowicach. Wstępnie, ale dość precyzyjnie przedyskutowaliśmy temat dalszej współpracy. Nakreśliliśmy jej szkielet, o szczegółach będziemy jeszcze rozmawiać. Myślę, że nabierze realniejszych kształtów W sposób zdecydowanie poważniejszy Podbeskidzie zainteresuje się naszym ośrodkiem. Każdy klub występujący w Ekstraklasie będzie musiał posiadać odpowiedni obiekt treningowy, od tego będzie zależeć uzyskanie licencji. Współpracujemy z klubem z Bielska-Białej prawie 9 lat. W tym okresie było trzech albo czterech prezesów. Mieliśmy do czynienia z kilkoma trenerami, z wszystkimi, z wyjątkiem pana Sasala, który nie potrafił naszej gospodyni w klubie powiedzieć dzień dobry, dogadywaliśmy się. To świadczy o kulturze człowieka, trenerskie umiejętności niech oceniają inni. To był jedyny szkoleniowiec, na którego nasi pracownicy narzekali, ciągle coś mu się nie podobało. Trener Ojrzyński czasami ma zastrzeżenia do jakości murawy. Zwrócić musi uwagę na to, że boiska są mocno eksploatowane. Przy niskiej dotacji z gminy musimy szukać środków na utrzymanie klubu. Organizujemy różnorakie turnieje dla dzieci i młodzieży – turniej Tymbarku, Wielgusa, Piłkarska Kadra Czeka oraz imprezy firmowe m.in. dla Danona, Banku Śląskiego. Nikt nie zaglądałby do nas, gdybyśmy byli słabymi organizatorami. Wracając do Podbeskidzia, był sympatyczny moment za kadencji Jerzego Wolasa. Podbeskidzie pomogło nam finansowo, przygotowaliśmy dla klubu zaplecze, które dzierżawi do 2017 roku. Z powstałej wtedy szatni czy siłowni zawodnicy korzystają, w ostatnim czasie trochę rzadziej. W przyszłym roku to powinno się zmienić. Dalszy etap współpracy zakłada oddanie bielszczanom do wyłącznego użytku dwóch boisk. Podbeskidzie zatrudni swoich konserwatorów, którzy będę dbać o jakość murawy. Niewykluczone są także występy drugiej drużyny w Dankowicach. Pomysł połączenia naszej drużyny seniorów z rezerwami jest moim zdaniem rozwiązaniem korzystnym dla obu stron. pasjonat dankowice

SportoweBeskidy.pl: Jak pan ocenia rundę jesienną w wykonaniu podopiecznych Artura Bierońskiego?  A.S.: Runda jesienna w wykonaniu naszych seniorów była bardzo udana, z czego wszyscy się cieszymy. Smuci mnie fakt, że w drużynie jest coraz mniej zawodników z Dankowic, pomimo tego, że dużo pracujemy z dziećmi i młodzieżą. Wychowankowie kończący wiek juniora nie są na tyle mocni, aby w sile trzech, czterech zasilić pierwszy zespół. Chłopcy szukają potem innych klubów, głównie w A-klasach. Gdy występowaliśmy w IV lidze było podobnie. Chciałbym przypomnieć, że IV liga z naszym udziałem to nie był przypadek, przygoda trwająca rok czy dwa, spędziliśmy na tym szczeblu dwanaście sezonów. W tej chwili w seniorach gra niewielu wychowanków. Mój ponad 30-letni syn Wojtek ma pewne miejsce w zespole. Jest ogranym zawodnikiem, grał w III lidze, w „okręgówce” sobie radzi. Jest także Marcin Stasica. Ponadto pojawia się jeden junior, ponieważ musi grać młodzieżowiec. Koszt utrzymania pierwszej drużyny jest bardzo wysoki, nie wiem co będzie dalej. Premie, dojazdy, to się przekłada na 90 tysięcy złotych w skali roku. Nie mamy sponsorów, sami musimy pozyskać takie środki, a to tylko koszty utrzymania seniorów. W kontekście wieku naszych działaczy, o czym już mówiłem, nie wiem jak ten zespół w dalszym ciągu finansować. Być może będziemy zmuszeni zejść do poziomu A-klasy, wtedy naszym wychowankom będzie łatwiej się przebić. Historia być może się nie powtórzy, w IV lidze grać nie będziemy. Mamy aspiracje sportowo-organizacyjne, ale są one w tej chwili mocno zweryfikowane i uzależnione od finansów. W minionych latach prowadziliśmy działalność gospodarczą, teraz nie prowadzimy, spada frekwencja na meczach, to wszystko odbija się na kondycji klubu. W IV lidze niemal na każdym spotkaniu było około tysiąca kibiców, teraz wpływy z biletów ledwo pokrywają koszty związane z opłatą sędziów. Mamy cztery drużyny młodzieżowe, one będą istnieć na pewno. Optymalnego rozwiązania dla seniorów będziemy szukać.

SportoweBeskidy.pl: Zgodzi się pan z opinią, iż kluby w pewnym sensie same sobie szkodzą. Honoraria za grę w „okręgówce” czy A-klasie to droga donikąd, do problemów natury finansowej. Nie inwestuje się w młodzież, szkolenie, bo na to brakuje środków. A.S.: Zgadza się. Po części to się bierze z przerostu ambicji działaczy klubowych. Nasze ambicje, czasami chorobliwe, bo ktoś po sąsiedzku gra na takim poziomie, to my też musimy, doprowadziły do takiej sytuacji. My nic nie musimy. Czasami pojawiają się indywidualni inwestorzy, topią co roku dużo własnych pieniędzy w kluby. Nasza polityka w Dankowicach pójdzie w innym kierunku. Nie jesteśmy w stanie na dłuższą metą utrzymywać zawodników, którzy tak naprawdę z klubem nie są mocno związani. Chcąc prezentować dobry poziom „okręgowy” ściągnęliśmy ogranych piłkarzy z zewnątrz. Nam bardziej zależałoby na tym, aby wychowankowie zostawali i grali dla Pasjonata. Zaczynamy pracę z dziećmi w wieku 8 lat, chłopcy trochę czasu w klubie, podczas kolejnych etapów szkolenia spędzają. Jeśli pojawiają się utalentowani zawodnicy, pomagamy im trafić do lepszych drużyn. Przykłady mojego syna Maćka, Pawła Budniaka czy Mateusza Żyły świadczą o naszym podejściu. Od wielu lat specjalizujemy się w pracy z dziećmi i młodzieżą. Mamy dobrych trenerów, odpowiednią bazę. Od wielu lat gramy w najwyższych ligach naszego okręgu, to o czymś świadczy. Z naszego klubu wywodzi się już czterech reprezentantów Polski. Bartek Gajda jest kolejnym. To duży sukces małego, wiejskiego ośrodka. Warto nadmienić, że „śmietankę” zabierają nam duże, miejskie kluby, ale to dobrze. Najlepsi, perspektywiczni chłopcy trafiają do szkół sportowych, trenują codziennie. U nas trenuje się dwa, trzy razy w tygodniu, dla zdolnego chłopaka to za mało. Nie chcemy trzymać pod kloszem najzdolniejszych piłkarzy, pomagamy im, jeździmy z nimi do innych klubów, rozmawiamy z rodzicami. Pasjonat Dankowice - BKS Stal PP 2013 (1) SportoweBeskidy.pl: Nieco ponad tydzień, tyle dzieli nas od nowego roku. Jaki dla Pasjonata był rok 2014? A.S.: To był dobry rok. Udało nam się zakończyć pierwszy etap przebudowy trybuny widokowej. Co prawda nie wszystko w jej wnętrzu jest gotowe, ale w niedalekiej przyszłości, gdy znajdziemy środki, inwestycję zakończymy. Pojawią się pod trybuną szatnie, z jej wnętrza będzie prowadzić wyjście na murawę. Dziesięć miesięcy trwały prace, nie sposób nie wspomnieć o wsparciu finansowym Ministerstwa Sportu i Turystyki, pomogło nam w ponad 40 procentach. Sportowo rok również był udany. Bartek Gajda debiutował w juniorskiej reprezentacji, w styczniu wyjeżdża na obóz z pierwszym zespołem Górnika Zabrze. Nasi seniorzy w lidze okręgowej grali dobrze.

SportoweBeskidy.pl: Jaki będzie 2015? A.S.: Przede wszystkim będzie to rok jubileuszu. Planujemy organizację wielu imprez sportowych, ale o szczegółach tych przedsięwzięć dzisiaj nie będę mówił, wszystko się rodzi. Seniorzy powalczą o ligową czołówkę, ale nie o awans, nie chcemy grać w IV lidze. Chyba, że ktoś z „podpowiadaczy” przyjdzie do klubu z sponsorem, środkami finansowymi. Wtedy możemy myśleć o II lidze, nawet o I, tak jak w Niecieczy. Potrzebujemy tylko kilku milionów.

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. Życzę Wesołych Świat! A.S.: Dziękuję. Kibicom Pasjonata oraz czytelnikom SportowychBeskidów również życzę Wesołych Świąt, pomyślności w 2015 roku.  

pasjonat dankowice stadion