Andrzej Wyroba w STREFIE WYWIADU: cel sportowy i szkoleniowy
Piłkarsko od ponad 10 lat związany z bielskim Podbeskidziem, w którym aktualnie pracuje z zespołem rezerw oraz młodzieżą. Wcześniej opiekun drużyny występującej w Młodej Ekstraklasie oraz asystent Roberta Kasperczyka i Marcina Sasala. Andrzej Wyroba – gość wtorkowej STREFY WYWIADU – w październiku 2012 roku poprowadził Podbeskidzie w ekstraklasowym spotkaniu przeciwko Lechii Gdańsk. Na swoim koncie ma także pracę z młodzieżowymi reprezentantami Polski.
SportoweBeskidy.pl: Podczas naszej rozmowy przed startem rundy wiosennej wspomniał pan, że celem minimum jest wywalczenie miejsca w pierwszej ósemce. Awans do tzw. grupy mistrzowskiej wydawał się wówczas mało realny. Po trzech zwycięstwa sytuacja pana zespołu znacząco się jednak poprawiła. Andrzej Wyroba: Miejsce w pierwszej czwórce rzeczywiście nie jest w tej chwili tak odległe, jak kilka tygodni temu. Dużym utrudnieniem dla nas jest brak w lidze drużyn z Leśnicy i Rogowa. Tak się złożyło, że zespoły, z którym rywalizujemy o pierwszą czwórkę dostaną punkty bez wychodzenia na boisko. My z Rogowem i Leśnicą graliśmy. W Leśnicy przegraliśmy i tych trzech "oczek" nam teraz brakuje. My je straciliśmy, inni dostaną za darmo. Jeśli uda nam się wygrać wszystkie pozostałe mecze, a jest to możliwe, to być może awansujemy do grupy mistrzowskiej. Nie bez znaczenia będzie postawa innych drużyn. Nasi rywale muszą gubić punkty.
SportoweBeskidy.pl: Do końca fazy zasadniczej pozostały trzy mecze. Pana drużyna zmierzy się kolejno z Nadwiślanem Góra, LKS-em Czaniec oraz Odrą Wodzisław, czyli zespołami mocnymi. O komplet punktów łatwo nie będzie. A.W.: Zgadza się. Zagramy z trzema silnymi zespołami, ale z każdym możemy wygrać. Będziemy dążyć do realizacji naszego celu.
SportoweBeskidy.pl: Decydujące może okazać się wsparcie zawodników pierwszego zespołu. W wiosennych potyczkach robili różnicę. Nie da się ukryć, że ich obecność w pana drużynie znacząco podnosi jakość gry. A.W.: Na pewno są dużym wzmocnieniem. Kadra pierwszego zespołu liczy 26 zawodników. Rozgrywki Ekstraklasy są dłuższe niż w latach ubiegłych. Najważniejsze mecze zostaną rozegrane po podziale na grupy mistrzowską i spadkową. Długi sezon niesie ze sobą zagrożenia w postaci kartek i kontuzji. Dlatego kadra jest szeroka. Zawodnicy, których trener Ojrzyński nie powołuje na dane spotkanie albo grają krócej, utrzymują w III lidze rytm meczowy. Podchodzą do swoich obowiązków profesjonalnie. W ostatnich meczach to było widać.
SportoweBeskidy.pl: Rotacja w składzie, ze względu na pojawiających się graczy z „jedynki” jest duża. Na co dzień spotyka się pan z chłopakami z rezerw, a w dane spotkanie mistrzowskie musi wkomponować kilku zawodników trenujących pod okiem trenera Ojrzyńskiego. Nie utrudnia to panu prowadzenia zespołu? A.W.: Taka jest specyfika pracy z rezerwami. Poza celem sportowym, którym jest dobra gra w lidze, mamy także cel szkoleniowy. Chcemy wyszkolić zawodników, którzy będą w stanie zasilić pierwszy zespół. Można powiedzieć, że skupiamy się na tych dwóch aspektach. Podczas treningów kładziemy nacisk na indywidualizację zajęć. Staramy się każdego z chłopaków przygotować do gry na danej pozycji. Piłkarz pojawiając się na boisku wie, co ma robić, czego od niego oczekujemy. Zawodnicy pierwszego zespołu grają na określonych pozycjach. Pozostałe obstawiamy chłopakami z „dwójki”. Razem tworzą zespół, który wie, co ma grać.
SportoweBeskidy.pl: Samą młodzieżą nie sposób rywalizować na poziomie III ligi o dobre wyniki. Obecność na boisku doświadczonych zawodników to konieczność. A.W.: Zgadza się. W naszej III lidze gra wielu ogranych piłkarzy, którzy mają na swoich kontach występy w Ekstraklasie czy I lidze. Ich doświadczenie często decyduje o wynikach, dlatego wsparcie zawodników z kadry pierwszego zespołu jest cenną, wartością dodaną. Niemniej jednak udaje nam się „sprzedać” młodych chłopaków, którzy łapią minuty w seniorskiej piłce.
SportoweBeskidy.pl: Jest pan zwolennikiem czy przeciwnikiem reformy trzecioligowych rozgrywek? A.W.: Ciężko na tym etapie rozgrywek o jednoznaczne oceny. Po sezonie będzie można ocenić całą reformę. Wiadomo, że zmiany dotkną pewne kluby. Zawsze trudniej jest awansować ligę wyżej niż się utrzymać na danym poziomie. Reforma w takim kształcie spowoduje spadek wielu drużyn. Czas pokaże jak potoczą się losy klubów, którym nie uda się zachować ligowego bytu.
SportoweBeskidy.pl: Niedawno pierwszy zawodowy kontrakt w karierze podpisał Konrad Kareta. Są szanse na to, że jego śladami podążą w najbliższym czasie inni wychowankowie? A.W.: Oczywiście. Kilu chłopaków jest w kręgu zainteresowań trenera Ojrzyńskiego. Monitoruje ich postępy. W tej chwili kadra „jedynki” jest bardzo szeroka, dlatego nie ma sensu dokooptowywać do niej niej kolejnych chłopaków, bo nawet w treningach nie byłoby dla nich miejsca. Trenują z nami, grają w III lidze, to jest dobre rozwiązanie. Mamy opracowany w klubie pewien wzór pracy z młodzieżą, który pozwala nam na bieżąco oceniać postępy poszczególnych chłopaków. Jeśli ktoś wyróżnia się na tle rówieśników, trafia do „dwójki”. Ostatnio zdecydowaliśmy się na taki ruch w przypadku Damiana Oczko z rocznika 1998. Damian jest reprezentantem Polski. Czekaliśmy tylko aż skończy 16 lat. Zgłosiliśmy go do rozgrywek III ligi. Trenuje na co dzień ze starszymi kolegami, ma szanse na minuty w piłce seniorskiej, ale zawsze może „zejść” do juniorów i grać również z nimi.
SportoweBeskidy.pl: 26 październik 2012 roku. Ta data zapewne na zawsze utkwiła w pana pamięci? A.W.: Bardzo miło wspominam mecz z Lechią Gdańsk. Jakiś sentyment po tym meczu do Lechii pozostał. Poprowadziłem zespół tylko w jednym meczu Ekstraklasy, ale zdobyłem cenne doświadczenie. Praca trenera opiera się o zdobytą wiedzę i doświadczenie. Pracowałem i pracuję nadal z młodzieżą, byłem asystentem pierwszych trenerów, prowadziłem Młodą Ekstraklasę, rezerwy. Jestem młodym trenerem, nie zrażam się tym, że byłem asystentem, a teraz prowadzę rezerwy. Robię swoje, pracuje na swoje nazwisko. Stale się rozwijam, edukuje, uczestniczę w szkoleniach. Ta praca mnie cieszy. Robię to co lubię, czego chcieć więcej.
SportoweBeskidy.pl: Wspomniał pan o roli asystenta. Pomagał pan Robertowi Kasperczykowi oraz Marcinowi Sasalowi. Współpraca musiał układać się dobrze. Obaj szkoleniowcy po rozstaniu się z Podbeskidziem chcieli z panem nadal współpracować. A.W.: Trener Kasperczyk próbował mnie ściągnąć do Motoru Lublin. Zaproponował mi rolę asystenta. Nie zdecydowałem się na wyjazd. Postanowiłem zostać w Bielsku-Białej. Wpływ na moją decyzję miała m.in. rodzina, z którą nie chciałem się rozstawać. Natomiast dzięki trenerowi Sasalowi trafiłem do reprezentacji Polski U-18 i U-19. Rok owocnej pracy. Bardzo cenne doświadczenie. Poznałem ciekawych ludzi związanych z piłką. Miałem okazję współpracować z Jackiem Bąkiem, Grzegorzem Szamotulskim, innymi trenerami oraz najzdolniejszymi chłopakami w naszym kraju. Wśród nich był m.in. Paweł Dawidowicz, o którym z powodu zainteresowania ze strony Benfiki Lizbona jest ostatnio głośno.
SportoweBeskidy.pl: Pierwsza drużyna Podbeskidzia drugi rok z rzędu walczy o utrzymanie. Powtórzy wyczyn z zeszłego sezonu? A.W.: Przy podziale punktów szanse na pozostanie w Ekstraklasie wszystkich zespołów z grupy spadkowej będą wyrównane. Wszystko rozpocznie się od nowa. Szybka analiza wskazuje na to, że różnice sięgną maksymalnie pięciu punktów. Dwa, trzy mecze mogą decydować o wszystkim. Podbeskidzie w ostatnich spotkaniach pokazało, że skutecznie może walczyć o utrzymanie.
SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. A.W.: Dziękuję.