W czwartek przedstawiciele ZPN zadecydowali o zakończeniu sezonu od IV ligi w dół. Rozważano kilka wariantów, a ostatecznie podjęto decyzję o uznaniu tabel z awansami, lecz bez spadków. To oznacza, iż Beskid, który w ligowej tabeli zajmował przedostatnie miejsce, zapewnił sobie utrzymanie w IV lidze. – Tak nad nami Bozia czuwa (śmiech). Myślę, że to było najbardziej sprawiedliwe rozwiązanie, za którym również gorąco optowaliśmy, aczkolwiek nie wiemy, jak to dalej się potoczy – stwierdza prezes Beskidu Ryszard Klaczak.

Nasz rozmówca zaznacza, iż w Skoczowie panuje obecnie nastrój niepewności, ale i wyzwania. – Czekamy na wsparcie finansowe. Wszystko zależy od kasy. Od lat posługuję się powiedzeniem, pokaż prezesie ile masz pieniędzy, powiem ci, gdzie możesz grać. Zobaczymy jakie będziemy mieć fundusze, na co będziemy mogli sobie pozwolić – prawdopodobnie będziemy musieli dużo zmienić w naszym funkcjonowaniu – mówi sternik klubu ze Skoczowa. 

Czy to oznacza, że zawodnicy Beskidu będą grać za darmo? – Może i będzie taka sytuacja, że będziemy musieli się cofnąć do lat 60-tych. Jak to wówczas wyglądało? Robiliśmy składkę na ciężarówkę i sami jechaliśmy na mecz, gratyfikacją był obiad w pobliskiej restauracji. Być może i teraz przez pierwsze kilka miesięcy może to tak funkcjonować, że zawodnicy będą grać za przysłowiowego kotleta – spełnilibyśmy wówczas marzenia pana Bońka i pana Koźmińskiego (śmiech). A tak na serio, sytuacja jest dynamiczna i rozwojowa, a nóż może stanie się jakiś cud – zdradza Klaczak. 

Jarosław Kupis, jakby nie patrzeć, jest trenerem, który utrzymał Beskid w IV lidze, choć zimą doszło do zamieszania z jego rezygnacją. Ta później okazała się być przedwczesna. Czy zatem możemy się spodziewać Kupisa na ławce trenerskiej w przyszłym sezonie? – To młody i bardzo zdolny człowiek, pokroju Mandrysza. Mówię to z pełną świadomością, nie ma takiego drugiego trenera na Podbeskidziu, jak Jarosław Kupis. Ma on duże oczekiwania, które musimy spełniać jako zarząd. Znów jednak dochodzimy do aspektu finansowego. Jeśli zdobędziemy na niego pieniądze to będziemy robić wszystko, aby go zatrzymać – deklaruje prezes Beskidu.