Mecz rozpoczął się od groźniejszych prób jaworzan. Głową z 6. metra wprost w bramkarza Soły uderzył Szymon Płoszaj, a trafienie Krystiana Makowskiego z uwagi na pozycję spaloną nie zostało zaliczone. Ale w 35. minucie defensywa beniaminka dopuściła się błędu, Płoszaj dograł błyskawicznie do Krystiana Zelka, który zapewnił Czarnym przewagę. I gdy wydawało się wówczas, że faworyt przejmie na dobre kontrolę nad spotkaniem, gospodarze pokazali swoje walory. Już w 37. minucie cieszyli się z remisu po asyście Mateusza Fiedora wzdłuż bramki i udanej finalizacji Bartłomieja Kobieli. Minęło kolejne 120. sekund gry i... Soła objęła prowadzenie. Oskar Kojder dośrodkował z rzutu rożnego, jako ostatni piłkę trącił Zelek i nieszczęście z perspektywy ekipy z Jaworza stało się faktem. A ciąg jego dalszy nastąpił po zmianie stron...

Podopieczni Kamila Zonia dobili przeciwnika zabójczymi kontrami, idealnie reagując na skomasowany, aczkolwiek mało wyrazisty napór przyjezdnych. W 69. minucie ponownie sposób na golkipera Czarnych znalazł Kobiela, zaś w 78. minucie wprowadzony z ławki Radosław Laszczak od połowy boiska popędził samotnie w kierunku bramki, by tej szansy nie zaprzepaścić. Wraz z golem na 4:1 kwestia punktowych łupów została rozstrzygnięta bezpowrotnie.

Triumf kobierniczan, na dodatek w równie okazałych rozmiarach, zaskakuje z racji wyższości Czarnych w ligowej tabeli i ostatniej klęski Soły w Pszczynie. – Mieliśmy dużo kłopotów kadrowych przed meczem i baterii nam dziś zabrakło. Wyglądaliśmy słabo – przyznał Tomasz Wuwer, szkoleniowiec jaworzan.