I prowadzone wedle nieoczekiwanego scenariusza, bo po upływie 2 kwadransów rywalizacji gospodarze z Bestwiny posiadali okazałą zaliczkę. Wpierw defensorzy Błyskawicy nie zdołali wybić piłki w zamieszaniu powstałym na skutek rzutu rożnego, z czego skorzystał zawodnik testowany. Przy bramce numer 2 dla LKS-u „zawalił” z przymusu występujący w formacji obronnej Dawid Wałaski, a kolejny piłkarz sprawdzany pod kątem przydatności do reprezentanta „okręgówki” piłkę umieścił poza linią.

– Wyglądaliśmy w tej części meczu bardzo solidnie – przyznał trener miejscowych Sebastian Gruszfeld, który nastrój w okolicy finiszu premierowych 45. minut miał odmienny, aniżeli jego vis-a-vis Krystian Papatanasiu. – To, co funkcjonowało w poprzednim sparingu, dziś przy mocno przemeblowanym składzie niekoniecznie. Podarowaliśmy rywalowi gole – żalił się szkoleniowiec IV-ligowca.
 


Kto wie, jak losy test-meczu potoczyłyby się, gdyby nie gol kontaktowy Błyskawicy z minuty 43. Krzysztof Koczur podał do Marcina Jasińskiego, który uderzeniem od słupka pokonał Mateusza Kudrysa. Po zmianie stron dominował już zespół obecnie w hierarchii wyżej notowany. – W miarę upływu czasu natężenie meczowe dawało nam się we znaki. Ciężko było się przeciwstawić, fizycznie brakowało nam „pary” – oznajmił po spotkaniu trener bestwinian, który ostatecznie boisko opuścili... pokonani.

W 67. minucie sytuacji sam na sam nie zmarnował Koczur. Doświadczony napastnik w końcówce potyczki wcielił się w rolę asystenta, a „uruchomiony” Alan Pastuszak wcelował do „świątyni”. – Mimo wszystko był to bardzo fajny i pożyteczny sparing, z którego wyciągniemy odpowiednie wnioski – dodał Papatanasiu.