
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Beniaminków dramaturgia „na maksa”
Niewiele zapowiadało, że potyczka beniaminków z Goleszowa i Pietrzykowic będzie tak trzymającym w napięciu starciem.
Wiele do życzenia pod względem piłkarskim pozostawiała większa część spotkania, choć obu zespołom trudno odmówić zaangażowania. – To był taki typowy mecz walki, w którym stawka moim zdaniem sparaliżowała poczynania na boisku – zaznacza trener Borów Sebastian Gruszfeld.
W pierwszej części miało miejsce tak naprawdę jedno godne wspomnienia zdarzenie, które nie pozostało bez wpływu na dalszą grę. W 35. minucie Adrian Gibiec upomniany został drugą żółtą kartką za faul taktyczny, osłabiając zespół z Goleszowa. Mądrze grający gospodarze nie zamierzali w osłabieniu ustępować pola pietrzykowiczanom i w 66. minucie nieoczekiwanie strzelili gola. Po wrzucie z autu LKS-u strzał Jakuba Wiśniowskiego nabrał tak nietypowej rotacji, że wylądował za „kołnierzem” Ryszarda Elżbieciaka.
Kiedy Bory, jak głosi przysłowie biły głową w mur, a konfrontacja zmierzała ku końcowi po myśli goleszowian, w 88. minucie strzelec jedynego do tego momentu gola... obejrzał „cegłę” wobec brutalnego przewinienia. To zamieszanie przyjezdni spożytkowali w sposób najlepszy z możliwych. W 89. minucie Michał Motyka „centrostrzałem” doprowadził do wyrównania, zaś dramatyczny finisz zamknął rzut karny zamieniony na trafienie zwycięskie dla gości przez Gabriela Duraja.
Szkoleniowiec Borów przyznał, że jego podopieczni winni lepiej rozegrać mecz toczony na znacznym dystansie w liczebnej przewadze. – Jesteśmy trochę „pod formą” i niestety to widać – podsumował Gruszfeld.
W pierwszej części miało miejsce tak naprawdę jedno godne wspomnienia zdarzenie, które nie pozostało bez wpływu na dalszą grę. W 35. minucie Adrian Gibiec upomniany został drugą żółtą kartką za faul taktyczny, osłabiając zespół z Goleszowa. Mądrze grający gospodarze nie zamierzali w osłabieniu ustępować pola pietrzykowiczanom i w 66. minucie nieoczekiwanie strzelili gola. Po wrzucie z autu LKS-u strzał Jakuba Wiśniowskiego nabrał tak nietypowej rotacji, że wylądował za „kołnierzem” Ryszarda Elżbieciaka.
Kiedy Bory, jak głosi przysłowie biły głową w mur, a konfrontacja zmierzała ku końcowi po myśli goleszowian, w 88. minucie strzelec jedynego do tego momentu gola... obejrzał „cegłę” wobec brutalnego przewinienia. To zamieszanie przyjezdni spożytkowali w sposób najlepszy z możliwych. W 89. minucie Michał Motyka „centrostrzałem” doprowadził do wyrównania, zaś dramatyczny finisz zamknął rzut karny zamieniony na trafienie zwycięskie dla gości przez Gabriela Duraja.
Szkoleniowiec Borów przyznał, że jego podopieczni winni lepiej rozegrać mecz toczony na znacznym dystansie w liczebnej przewadze. – Jesteśmy trochę „pod formą” i niestety to widać – podsumował Gruszfeld.