Nie wyszliśmy na mecz w optymalnym składzie. Dałem odpocząć kilku kluczowym zawodnikom, dając szansę młodzieży. Nie ma co ukrywać, iż miało to przełożenie na wynik, choć nie mogę powiedzieć, że rywal nas zdominował. Mieliśmy swoje okazje, z których wykorzystaliśmy tylko jedną. Jak się okazało, to było za mało – powiedział po meczu szkoleniowiec Koszarawy Sławomir Białek. 

Żywiecka drużyna skutecznie broniła się tylko do 30. minuty. Wówczas to na prowadzenie za sprawą celnego strzału z 16. metra wyszli piłkarze z Goczałkowic. Jeszcze do przerwy zdołali rezultat podwyższyć, po błędzie w kryciu Koszarawy przy rzucie rożnym. Po zmianie stron wydawało się, że żywczanie zdołają odrobić straty. Ku temu sygnał dał Michał Garncarczyk, który głową ulokował piłkę w siatce po dograniu Filipa Bąka. Młody napastnik mógł doprowadzić do remisu, lecz w sytuacji sam na sam zabrakło mu zimnej krwi. Zawodnicy z Goczałkowic zdołali dołożyć natomiast kolejne dwa trafienia, oba po... rzutach karnych.