Na przemian do siatki Stali-Śrubiarnia trafiali dziś bracia – Oleg Apanchuk i Andrii Apanchuk, przy czym gole z 29. i 64. minuty – de facto ustawiające przebieg rywalizacji – padały po rzutach karnych. – Można ich było z całą pewnością uniknąć, bo w obu sytuacjach mogliśmy się spokojnie wybronić. Po podwyższeniu rezultatu przez gospodarzy ewidentnie się podłamaliśmy i na nic zdało się to, że wcześniej wcale źle nie wyglądaliśmy na tle przeciwnika – komentuje trener żywieckiej drużyny Adrian Kopacz, przywołując wcześniejsze groźne uderzenia Rafała Hałata, Szymona Habli czy Łukasza Widucha, dzięki którym wynik mógł być na dłużej „stykowy”.

Odpowiedź przyjezdnych – jedyna podczas sobotniej rywalizacji – była błyskawiczną reakcją na gola dającego ekipie z Czańca prowadzenie 4:0. Po rzucie wolnym w 78. minucie i strzale, który oddał Błażej Chwaja, defensorzy miejscowi sami wpakowali sobie futbolówkę do siatki. Ostatnie słowo należało do drużyny wyżej notowanej w V-ligowej tabeli. Bramkową zdobycz w samej końcówce odnotował Patryk Świniański, puentując nieudaną sobotę z żywieckiej perspektywy.