Piłka nożna - I liga
Beznadziei ciąg dalszy
Tylko zwycięstwo w Łodzi przedłużało nadzieje „Górali” na dołączenie do grona zespołów walczących o ekstraklasową przepustkę.
Mecz z wiceliderem rozgrywek na jego boisku rozpoczął się obiecująco dla gości, którzy za sprawą Łukasza Sierpiny zdołali stworzyć zagrożenie w obrębie bramki ŁKS-u. Kapitan Podbeskidzia m.in. sam próbował sił strzałem w 14. minucie, lecz futbolówka minęła cel, równie niebezpieczne były jego „centry” z prawej flanki. Niewiele zwiastowało więc to, co nastąpiło w 20. minucie. Wypuszczony w „uliczkę” Patryk Bryła nie dał się nikomu z bielszczan dogonić, minął Wojciecha Fabisiaka i bezbłędnie uderzył na 1:0 z kąta. Łodzianie od zdobycia gola inicjatywę przejęli w sposób zdecydowany. W 30. minucie na raty trafienie zanotować próbował Dani Ramirez, parada bielskiego golkipera zapobiegła większym problemom ekipy spod Klimczoka. Jeszcze bardziej pod bramką przyjezdnych „zakotłowało się” w 35. minucie, gdy Fabisiak z najwyższym trudem sparował strzał Bartłomieja Kalinkowskiego. W 38. minucie „Górale” ripostowali, Roberto Gandara sprawdził czujność Michała Kołby, ale górą był golkiper ŁKS-u. Dobra szansa zaprzepaszczona zemściła się w 42. minucie. Kalinkowski po koronkowej akcji uderzył z okolic 18. metra, fenomenalnie lobując Fabisiaka i zadając bielszczanom bolesny cios na krótko przed pauzą.
Podopieczni Krzysztofa Brede nie mieli po zmianie stron nic do stracenia, toteż odważyli się na grę bez zbędnego kunktatorstwa. W 54. minucie wyprowadzili niezłą akcję, na finiszu Valerijs Sabala próbował bez efektu lobować Kołbę. Niedługo później z dystansu przymierzył Rafał Kujawa, a piłkę po rykoszecie końcami palców wybił golkiper Podbeskidzia. Kolejną próbę ten sam napastnik ŁKS-u miał już fenomenalną – ponad Fabisiakiem w 59. minucie wcelował zza „16” wprost do „sieci”. Bielski I-ligowiec spróbował wprawdzie wynik skorygować, ale skuteczność nie była tego dnia w żadnej mierze przyzwoita. Nawet mając przed sobą pustą bramkę spudłował Kacper Kostorz, a po dobrej szarży fatalnie uderzył z bliskiej odległości Przemysław Mystkowski. Łodzianie pewni swego wydarzenia całkowicie kontrolowali, dowieźli komfortowe 3:0, jak i jesienią, udowadniając piłkarzom z Bielska-Białej, że marzenia o awansie do elity ostatecznie i w pełni zasadnie muszą odłożyć na przyszłość.
Podopieczni Krzysztofa Brede nie mieli po zmianie stron nic do stracenia, toteż odważyli się na grę bez zbędnego kunktatorstwa. W 54. minucie wyprowadzili niezłą akcję, na finiszu Valerijs Sabala próbował bez efektu lobować Kołbę. Niedługo później z dystansu przymierzył Rafał Kujawa, a piłkę po rykoszecie końcami palców wybił golkiper Podbeskidzia. Kolejną próbę ten sam napastnik ŁKS-u miał już fenomenalną – ponad Fabisiakiem w 59. minucie wcelował zza „16” wprost do „sieci”. Bielski I-ligowiec spróbował wprawdzie wynik skorygować, ale skuteczność nie była tego dnia w żadnej mierze przyzwoita. Nawet mając przed sobą pustą bramkę spudłował Kacper Kostorz, a po dobrej szarży fatalnie uderzył z bliskiej odległości Przemysław Mystkowski. Łodzianie pewni swego wydarzenia całkowicie kontrolowali, dowieźli komfortowe 3:0, jak i jesienią, udowadniając piłkarzom z Bielska-Białej, że marzenia o awansie do elity ostatecznie i w pełni zasadnie muszą odłożyć na przyszłość.