Katarzyna Kawa jako pierwsza swój czwartkowy mecz z Francuzką Leolią Jeanjean rozpoczęła i... jako pierwsza też - co najważniejsze z pozytywnym skutkiem - go zakończyła. 29-latka przynależąca do klubu BKT Advantage w premierowym secie wynik "goniła", ale przy stanie 5:5 zdobyła kluczowe przełamanie, by niebawem zamknąć odsłonę zwycięstwem 7:5. Gdy przetrwała trudny start drugiej partii złapała taki rytm gry, na który recepty nie znalazła jej rywalka, a okazały triumf 6:2 to potwierdzenie zasłużonego sukcesu Kawy.

W drodze do III rundy eliminacji tenisistka pokonała Szwajcarkę Susan Bandecchi 6/2, 3/6, 6/2 oraz Amerykankę Sophie Chang 6/4, 6/2.
 



Trudniejsze zadanie miała Maja Chwalińska, która na kort wyszła przeciwko Coco Vandeweghe. Amerykanka, rozstawiona w eliminacjach z "2", najlepsze tenisowe lata ma raczej za sobą, ale kilka lat temu notowana była na 9. miejscu w światowym rankingu, a w turniejach Wielkiego Szlema osiągała 2-krotnie poziom półfinału. Zawodniczka BKT Advantage nie zraziła się przegranym setem 3/6, w którym nie radziła sobie z mocnymi serwisami Vandeweghe. W drugim zrewanżowała się takim samym rezultatem, to dzięki pierwszemu przełamaniu serwisu przeciwniczki w gemie numer 6. Odważniej i spokojnie od bardziej rutynowanej zawodniczki zagrała w decydującym fragmencie meczu. Najpierw nie dała się przełamać agresywnej rywalce, wreszcie odebrała Amerykance serwis na 5:4, a po kilku minutach mogła świętować historyczny sukces w swojej tenisowej karierze.

Wyczyn Chwalińskiej zasługuje na uznanie tym bardziej, że wcześniej stoczyła trudne boje w poprzednich etapach kwalifikacji do Wimbledonu, pokonując Hiszpankę Alionę Bolsovą 6/2, 4/6, 6/4 oraz rutynowaną Rumunkę Alexandrę Cadantu-Ignatik 6/2, 5/7, 6/2.

Start turnieju głównego w najbliższy poniedziałek, jutro obie "nasze" tenisistki poznają drabinkę.