SportoweBeskidy.pl: To był bez cienia wątpliwości wymarzony sezon dla całej społeczności Rekordu Bielsko-Biała. Takim pierwszym dużym powodem do radości z efektu końcowego było niewątpliwie odzyskane złoto na futsalowych parkietach. Czy to największe z osiągnięć minionego sezonu?

Janusz Szymura:
Z punktu widzenia miarkowania sportowego jest to niewątpliwie wielki wyczyn. Zostać mistrzem Polski to coś bardzo trudnego do osiągnięcia i nie ma właściwie znaczenia to, o jakiej dyscyplinie mówimy. Tym bardziej w tym przypadku ma to mistrzostwo swoją wartość, że mierzyliśmy się z rywalami – i to trzeba sobie jasno powiedzieć – na papierze trochę od nas silniejszymi. Poza tym system gry z rozstrzygającą tak naprawdę o wszystkim fazą play-off to dodatkowe obciążenie. Pod względem sportowym więc ten wynik zasługuje na podkreślenie. Wiem, że może się tego aż tak nie doceniać, bo Rekord Bielsko-Biała co sezon jest w ścisłej czołówce i ma na koncie już sporo tytułów, ale teraz jesteśmy Mistrzami Polski. To jest naprawdę coś!

SportoweBeskidy.pl: Możemy się z tym zgadzać lub nie, ale znacznie szerszym echem odbił się jednak historyczny awans piłkarzy na szczebel II ligi...

J.Sz.:
Tu chciałbym zwrócić uwagę właśnie na wymiar społeczny i kibicowski, który ściśle związany jest z samą siłą piłki nożnej jako dyscypliny i jej powszechnością. Dostrzegłem wraz z naszym awansem ogromną radość ludzi na samym stadionie. Ale to nie wszystko. Czy to na ulicy, czy to w sklepie podchodziły do mnie osoby, których nawet nie znałem. Gratulowali, pytali o transfery. Mówimy więc o całkiem innym obszarze zainteresowania i również poziomie emocji. To wszystko nawet dla mnie jako prezesa, działającego już wiele lat w sporcie, coś innego i nie ukrywam, że przyjemnie mnie to zaskakuje.

 


 

SportoweBeskidy.pl: Oznacza to więc siłą rzeczy takie „rekordowe” przesunięcie akcentów w stronę futbolu?

J.Sz.:
Mocniejszy akcent w tym kierunku został faktycznie postawiony. Tym, czym w ostatnich tygodniach żyje klub, jest bez wątpienia piłka nożna. Ale wymaga to rozwinięcia tematu, aby nie uprościć go do takiego niesłusznego stwierdzenia, że futsal jest dla nas mniej ważny. Sportowo patrząc, w futsalu mamy od pewnego czasu kadrę skompletowaną z uwzględnieniem transferów do klubu, bo ambicje są ciągle takie same, aby walczyć o trofea i medale. Jest to jakiś rodzaj komfortu i to, że któryś z naszych rywali z ligowej czołówki robi jakieś głośniejsze transfery, nie jest w stanie wyprowadzić nas z równowagi. Jesteśmy najzwyczajniej przygotowani, bo dokładnie wiemy czego chcemy i wierzymy, że robiąc swoje możemy utrzymać mistrzowski poziom. W futsalu byliśmy przyzwyczajeni do posiadania już zawodowej drużyny, natomiast w przypadku piłki nożnej dokonało się wraz z awansem na szczebel centralny przejście z poziomu półzawodowego na całkowicie zawodowy. Dla każdego z II-ligowców gra w Rekordzie to jedyne źródło utrzymania. Mieliśmy więc całą masę rozmów i spotkań, żeby to wszystko właściwie poukładać. Wymagało to określonego wysiłku i poświęcenia czasu.

SportoweBeskidy.pl: Zostając przy piłkarskiej tematyce – czekają nas w nadchodzącym sezonie derby Bielska-Białej. Wzbudza to u prezesa jakieś emocje dodatkowe?

J.Sz.:
Myślę, że nie tylko ja, ale i wielu kibiców chce uczestniczyć w czymś, co będzie wydarzeniem historycznym, a takie jest przed nami. Nigdy dotąd – ani w historii przedwojennej, ani też powojennej – nie było takiej sytuacji, aby na szczeblu centralnym rywalizowały 2 drużyny z Bielska-Białej. Był to dotychczas przywilej tych większych miast, jak Warszawa, Łódź, Kraków czy Poznań. Mówimy więc o czymś wyjątkowym i bezprecedensowym, także z perspektywy samego miasta.

SportoweBeskidy.pl: Jakie będą aspiracje futbolowego Rekordu Bielsko-Biała w rozgrywkach II-ligowych, również w odniesieniu do drugiego z bielskich klubów?

J.Sz.:
Chcemy się na tym szczeblu centralnym zadomowić na dłużej i dołożymy wszelkich starań, żeby to nie był dla naszego klubu tylko jednoroczny epizod. Większość drużyny stanowić będą ci zawodnicy, którzy wywalczyli awans i zasłużyli na to, aby w II lidze grać. Oczywiście nasze możliwości zweryfikuje boisko. Mamy 3 wartościowe transfery w tym okresie, a gdy dodamy do tego, że przed rundą wiosenną dołączyli do nas dwaj inni istotni piłkarze, to mam przekonanie, iż sprostamy wyzwaniu.

A Podbeskidzie? Przystąpi do ligi pod wodzą uznanego trenera, którego jest mi dane znać osobiście. Pojawili się w klubie zawodnicy z doświadczeniem z wyższych lig, ale trzeba też mieć na uwadze, że to w znacznej mierze przemeblowana drużyna. Wiąże się z tym faktem jakaś niewiadoma i sądzę, że w początkowej fazie rozgrywek ten zespół będzie się zgrywał.


SportoweBeskidy.pl: Temat Podbeskidzia nie został przywołany bez powodu. Nie tak dawno miasto ogłosiło podział środków dotacyjnych – Rekordowi przypadł 1 mln zł, Podbeskidzie otrzymało jednak 3-krotnie więcej...

J.Sz.:
Od razu powiem, że cieszymy się z dotacji, bo jakby nie spojrzeć jest ona dla naszego klubu rekordowa pod względem piłki nożnej, bo wcześniej... nigdy takowej nie otrzymaliśmy. Z drugiej strony, jeśli jest tak znacząco mniejsza od naszych boiskowych rywali, to siłą rzeczy musimy wiedzieć, że konkurowanie z nim może okazać się trudniejsze, bo choćby na rynku transferowym takiej siły przebicia nie mamy. Nie mnie to oceniać, w każdym razie na pewno te środki nam pomogą i włodarzom miasta chciałbym za to wsparcie podziękować, bo – wracając do tego, co powiedziałem wcześniej – bez niego pozostalibyśmy na etapie półzawodowym. Czuję też jednak wielką odpowiedzialność, bo wiem doskonale, że to pieniądze z kieszeni podatników.

SportoweBeskidy.pl: A żeńskie drużyny Rekordu?

J.Sz.:
Dziewczyny wysoko postawiły poprzeczkę, bo mogą pochwalić się zdobyciem zarówno mistrzostwa, jak i Pucharu Polski w futsalu. Tu wraca temat bycia najlepszym w Polsce. Dublet smakuje tym bardziej, że po raz pierwszy zmieniła się formuła rozgrywek na typowo ligową, co wymagało trzymania fasonu przez cały sezon. I też podkreślić należy, że ten tytuł wcale łatwo nie przyszedł. Piłkarki natomiast po raz pierwszy w historii utrzymały się w Ekstralidze, a warte odnotowania jest zajęcie bezpiecznego miejsca kosztem spadającego z ligi Medyka Konin, a więc wielokrotnego mistrza kraju. Cieszy, że nasze drużyny opierają się na wychowankach i dziewczynach z naszego regionu i tego obranego kierunku będziemy się trzymać.

 


 

SportoweBeskidy.pl: Doczekaliście się już także stadionu spełniającego wymogi licencyjne, w trakcie jest budowa nowej hali sportowej. To chyba także bardzo ważne, gdy mówimy o długofalowym rozwoju?

J.Sz.:
Tak się składa, że właściwie czego nie dotknęliśmy się w poprzednim sezonie – nie tylko na sportowych arenach – to się udało (śmiech). Otwarcie nowej trybuny na stadionie, a już następnego dnia decydujący o awansie mecz z Górnikiem Polkowice. Świetnie się stało, że zdążyliśmy z budową. Taki stadion był nam potrzebny, bo pozwoli większej liczbie kibiców oglądać nasze domowe mecze. Zwiększając liczbę dostępnych miejsc do 1 tysiąca osób, spełniliśmy kluczowy wymóg infrastrukturalny pod kątem uzyskania licencji na grę w II lidze, choć ze Stadionu Miejskiego jako reprezentacyjnego obiektu w Bielsku-Białej zamierzamy przy okazji niektórych meczów również korzystać, aby nie ograniczać kibicom możliwości ich oglądania. W ciągu kilku lat na budowę całego stadionu przy ul. Startowej z własnych środków wydaliśmy 7 mln złotych. Był to dla nas olbrzymi wysiłek finansowy i organizacyjny, więc tym bardziej się cieszę z jego skutecznej finalizacji.

Z halą, a konkretnie w początkowym etapie wyburzeniem dotychczasowej, wszystko przebiegło pomyślnie. Obawialiśmy się trochę o przylegający do niej budynek, ale konstrukcja nie została naruszona i uniknęliśmy większej rozbiórki. Ciężko jest się przyzwyczaić, że hali, w której tyle pozytywnego się wydarzyło już nie ma, bo sentyment pozostał. Idealnie byłoby ją zachować, ale takiej alternatywy niestety nie mieliśmy. Liczymy w każdym razie, że do końca lipca 2025 r. inwestycja finiszuje. Do tego czasu będziemy „na uchodźstwie”, a miejscem domowych spotkań drużyn futsalowych będzie hala na Widoku.