Zaangażowanie po stronie gospodarzy było widoczne w secie pierwszym i też wynik – dodajmy z początku zgoła niespodziewany – stanowi tego potwierdzenie. Po atakach Konrada Formeli BBTS zbudował przewagę 12:9, wykorzystując również wyraźne rozluźnienie w bełchatowskich szeregach. I pewnie wedle scenariusza pomyślnego dla bielszczan przebiegłaby cała partia, gdyby nie fakt błędów, jakie w kluczowych momentach podopieczni Sergija Kapelusa popełniali na potęgę. Goście odskoczyli na 19:17, gdy Jake Hanes zaatakował w aut, niebawem to samo uczynił Formela. A łącznie naliczone 10 własnych pomyłek nie mogło przynieść miejscowym niczego dobrego.

Niemal bliźniaczo należy ocenić drugiego seta. Już na wstępie Skra „odjechała” na 8:5 po autowych zbiciach Mateusza Zawalskiego i Hanesa, ale mniej więcej w połowie gra bardzo się wyrównała, bo też goście swoją skutecznością nie zachwycali. Bielski zespół mógł nawet przejąć inicjatywę, ale nieudane ataki Dawida Wocha czy Rolanda Gergye znów były brzemienne w skutkach. Ostatnia akcja – przy stanie 24:22 – to wielce wymowne nieporozumienie Pierre'a Pujola i Wocha na siatce, po którym piłka spadła w boisku po stronie BBTS-u. I w tej części meczu najsłabszej drużynie PlusLigi naliczono 12 błędów...
 


Gospodarze ani myśleli się poddawać, bo wobec bloku zatrzymującego skrzydłowych Skry, uzyskali nikłą przewagę 5:3. Tym samym elementem odpowiedział zespół z Bełchatowa, a kiedy Filippo Lanza zastopował Hanesa, to faworyt prowadził w miarę bezpiecznie 14:11. Przy zagrywce Gergye miał miejsce kolejny zwrot, po którym nadzieje w szeregach BBTS-u na honorowego seta były zasadnie duże. Finisz w zaciętej walce zdawał się przybierać identycznego scenariusza, bo Skra miała w zapasie prowadzenie 24:22, ale tym razem zapłaciła za swą całkowitą niefrasobliwość. Kluczowe punkty w końcówce – atakiem i blokiem – to dzieło Hanesa, który efektowną „czapą” zatrzymał kiepsko dysponowanego Dicka Kooya.

To, co wydawało się niemożliwe, a więc wyrwanie punktów Skrze, ziściło się w secie numer 4 – ciekawym, w którym kibice co rusz wpadali w huśtawkę nastrojów. Miał on wreszcie duet bohaterów po bielskiej stronie – odważnie i mocno atakującego z trudnych piłek Gergye oraz Hanesa. Od stanu 22:22 to Amerykanin na parkiecie rządził, posyłając 3 asy serwisowe, zapewniające drużynie pierwszą punktową zdobycz w lidze od... 10 października i jedynej wygranej w obecnym sezonie. Dziś zwyciężyć się wszak nie udało. W tie-breaku Skra uniknęła klęski, przypilnowała bielskich skrzydeł, a kilka bloków szalę na rzecz faworyta przechyliło wyraźnie.

BBTS Bielsko-Biała – Skra Bełchatów 2:3 (22:25, 22:25, 27:25, 25:22, 8:15)

BBTS:
Woch, Pujol, Formela, Hanes, Gergye, Zawalski, Teklak (libero) oraz Sinoski
Trener: Kapelus