Trudno oceniać ją inaczej, skoro Błyskawica już w połowie test-meczu z „dwójką” bielskiego Rekordu – używając żargonu wprost z aren sportów walki – sprowadziła przeciwnika do parteru. Otwarcie wyniku sparingu to dzieło Bartosza Szołtysa, który indywidualnym kunsztem ograł trzech rywali, po czym z lewej nogi idealnie wcelował „w okienko” bramki strzeżonej przez Michała Srokę. Na tym bynajmniej drogomyślanie nie poprzestali. Na gola rzut z autu Patryka Ułasewicza zamienił Łukasz Halama, a po upływie kilku kolejnych minut „klepkę” z Mariuszem Saltariusem bezlitośnie sfinalizował Marcin Jasiński.


O ile bielszczanie o wspomnianej odsłonie chcieliby, jak najszybciej zapomnieć, tak w szeregach Błyskawicy – nie tylko z racji ofensywnej efektywności – zapanowało zadowolenie. – Nastawiliśmy się na poprawę gry w obronie, bo w poprzednich spotkaniach notorycznie traciliśmy gole. I choć konkurenta mieliśmy wymagającego, to nie pozwoliliśmy mu na tworzenie praktycznie żadnych sytuacji strzeleckich – opisuje Krystian Papatanasiu, trener Błyskawicy.

Ta zwyciężyła ostatecznie 3:0, a więc w rozmiarach „ustalonych” przed przerwą. „Połówka” rewanżowa to śmielsze ataki piłkarzy rezerw Rekordu, którzy dążyli do tego, by stratę choć częściowo zniwelować. Z kolei ekipa z Drogomyśla rzadziej dochodziła do sytuacji, a te Krzysztofa Koczura czy Damiana Stawickiego nie niosły ze sobą aż takiego zagrożenia, jak wypracowane w pierwszych 45. minutach sprawdzianu.