Bowiem dokładnie w 50. sekundzie Mateusz Włoszek po raz pierwszy w sobotę trafił do siatki. Pomocnik LKS-u Bestwina strącił przytomnie strzał z rzutu wolnego Adriana Miroskiego, myląc golkipera Mirosława Dziedzica. Piorunujące otwarcie nie było zalążkiem strzeleckiej kanonady gospodarzy. Ci, owszem przeważali i kontrolowali przebieg gry, ale ze skutecznością w finalizacji akcji nie było najlepiej. Dobrej szansy nie wykorzystał m.in. Artur Sawicki, który przymierzył w słupek. Dopiero samo finisz premierowej połowy był tak udany, jak faza wstępna. W 40. minucie Dziedzic miał już piłkę w rękach, ale ni stąd, ni zowąd wypuścił ją na rzecz Bartłomieja Ferugi, który do „pustaka” wykonał wyrok. W roli bohatera w szeregach bestwinian najlepiej czuł się Włoszek. W 44. minucie solowo zbiegł do środkowej strefy i uderzeniem prawą nogą „dobił” Maksymiliana.

Przyjezdni nie mieli co marzyć o odrobieniu znacznych strat, choć swojej szansy mogli upatrywać w tym, że faworyt z tonu spuścił. – Zbyt luźno nastawieni wyszliśmy na drugą połowę, choć mecz cały czas był pod naszą pełną kontrolą – zaznacza Sławomir Szymala, trener ekipy z Bestwiny, która w ostatnim kwadransie odzyskała skuteczność. W 76. minucie Sawicki wyłożył piłkę Włoszkowi, ten skompletował hat-tricka, wyrastając na głównego aktora sobotniej potyczki. Wynik ustalił w 86. minucie Szymon Skęczek, obsłużony podaniem Mateusza Droździka między bramkarza a obrońcę Maksymiliana.

Z czysto statystycznego punktu widzenia dodajmy, że jedną z nielicznych okazji w 74. minucie na gola zamienili przyjezdni. Honorową bramkę strzelił Rafał Dąbrowski, dobijając uprzednie uderzenie Mariusza Granka w słupek.

Protokół meczowy poniżej.