
Braki kadrowe dały we znaki
GI Malepszy Arth Soft Leszno w niedzielny wieczór podejmowało zespół mistrza Polski, Rekord Bielsko-Biała. Gospodarze, w przypadku zwycięstwa, mogli prześcignąć biało-zielonych w ligowej tabeli. To im się udało.
"Rekordziści" do spotkania z ekipą z Leszna przystąpili po brawurowym zwycięstwie w pucharze z Piastem Gliwice. Miało ono jednak swój koszt... Trener Rekordu, Jesus "Chus" Lopez Garcia nie mógł skorzystać z czołowych zawodników, jak Krzysztof Iwanek, Gustavo Henrique, Paweł Budniak, Martin Doša i Mikołaj Zastawnik, który w meczu z Piastem zdobył hat-tricka.
Kadrowe absencje miały swoje odzwierciedlenie w ligowym starciu...
Gospodarze odważnie napierali na bramkę Rekordu od pierwszych minut, jednak byli oni ze skutecznością na bakier. W kilku sytuacjach świetnie interweniował Bartłomiej Nawrat, a raz przed stratą bramki Rekord uchronił Miłosz Krzempek wybijając piłkę w ostatniej chwili. Bielszczanie nie byli w stanie znacząco zagrozić bramce drużyny z Leszna, dlatego wynik 0:0 nie mógł raczej dziwić.
Remedium na złamanie bielskiej defensywy miejscowi znaleźli po przerwie. Wynik spotkania otworzył Rajmund Siecla. W obronie "rekordzistów" zabrakło odpowiedniej komunikacji. Następnie Mateusz Lisowski zamienił na gola rzut rożny, a na 3:0 trafił Serhii Małyszko po prostej stracie Rekordu. Bielszczanie chcieli jednak gonić wynik. Matheus trafił do siatki gospodarzy, puentując akcję Nawrata. Wszelkie niedzieje Rekordu zostały rozwiane w minucie 31, a z bramki znów cieszył się Lisowski. Po tym "ciosie" bielszczanie nie podnieśli się.