Kilka tygodni spędzonych w Ameryce Północnej ma za sobą Maciej Bydliński. Alpejczyk ze Szczyrku startował w zawodach, w tym w ramach Pucharu Świata, przede wszystkim jednak intensywnie trenował. Bo cel główny – Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Soczi – dopiero na horyzoncie.

bydlinski maciej

W Kanadzie i Stanach Zjednoczonych szczyrkowianin odbył kolejny istotny etap przygotowań do głównego punktu zimowego programu – lutowej Olimpiady w Soczi. – Zadowolony jestem z pięciu tygodni spędzonych na śniegu, do tego w naprawdę świetnych warunkach. Pod względem treningowym było więc dobrze i byliśmy razem z trenerami bardzo optymistycznie nastawieni do rywalizacji z najlepszymi. Ale starty nie były udane – mówi Maciej Bydliński, który m.in. ucierpiał w zawodach wskutek odległego numeru startowego i konieczności przejazdu trasy rywalizacji w warunkach dalekich od optymalnych.

Forma nie jest w każdym razie jeszcze ustabilizowana. Takie założenie przyświeca szlifowaniu odpowiedniej dyspozycji w najbliższym miesiącu. – W styczniu czekają mnie Puchary Świata w Austrii i Szwajcarii oraz Puchary Europy we francuskim Chamonix. Przydałoby się, aby forma „szła do góry” i na Igrzyskach Olimpijskich była optymalna. Nie ma na razie żadnej paniki. Wierzę, że te ciężkie przygotowania, które za nami dadzą efekt. Moja forma przychodzi z reguły później, bo jeszcze muszę opanowywać wszystkie konkurencje. Żeby dojść do „czucia” w zjeździe i slalomie potrzeba więcej czasu. I nie jest to łatwe – podkreśla z nadzieją alpejczyk ze Szczyrku, który miał tylko trzy dni odpoczynku po wojażach za oceanem, a już 1 stycznia nowego roku wyrusza na kolejne zawody. Do Soczi polska ekipa – prawdopodobnie czteroosobowa w kontekście zawodniczym – uda się 3 lutego. – Planuję wystartować we wszystkich konkurencjach, bo zmagania w narciarstwie alpejskim rozłożono aż na trzy tygodnie – dodaje Bydliński.