
Była niespodzianka, jest sensacja
Remis z Błyskawicą Drogomyśl, jaki piłkarze Wisły Strumień wywalczyli w ubiegły weekend, pokazał potencjał zespołu sprawiającego niespodziankę. Dziś z perspektywy strumienian wydarzyło się coś jeszcze bardziej spektakularnego.
– Mieliśmy swój plan na mecz, aby przerywać akcje rywala i szukać szans w atakach szybkich. I bardzo dobrze spisywaliśmy się w obronie, wykazaliśmy się też skutecznością, do tego mieliśmy trochę szczęścia. Sprawiliśmy sensację, bo o takim rozstrzygnięciu można mówić biorąc pod uwagę to, że Beskid raczej łatwo ogrywał Wisłę Strumień w ostatnich meczach – podkreśla Krzysztof Dybczyński, szkoleniowiec gospodarzy, którzy stanęli na wysokości zadania w konfrontacji z jednym z faworytów ligi.
Na treningu poprzedzającym starcie kontuzji doznał Jakub Puzoń. O dziwo jednak nie ograniczyło to potencjału Wisły. W 57. minucie Bartosz Wojtków sprytnie przerzucił defensorów Beskidu, a mocnym wolejem dogranie wykończył Jakub Rakus. Skoczowianie usiłowali coś z przodu wskórać, ale w budowaniu ataków nie byli dokładni. Strzały na bramkę oddawali m.in. Krzysztof Surawski, Daniel Pater, Mieczysław Sikora czy Marcin Jaworzyn. Najczęściej goście pudłowali. Na nic zdały się też wrzuty Sikory z auty, po których kotłowało się w pobliżu „świątyni” strzeżonej przez Bartłomieja Grabowskiego. W doliczonym czasie spotkania strumienianie rozegrali wzorcową kontrę w przewadze – Mateusz Kiełkowski asystował na „długi” słupek, gdzie formalności dopełnił Artur Miły.