Różnica 8 punktów w tabeli na rzecz ekipy z Tarnowa, zajmującej ostatnie bezpieczne miejsce „nad kreską” ekstraligowej tabeli, jasno determinowała obraz niedzielnego starcia. Gospodynie myślały wyłącznie o maksymalnej zdobyczy i częściowym zniwelowaniu dystansu. Z kolei dla przeciwniczek jakikolwiek łup na „obcym” terenie miał swoją wartość.
 



Te rokowania przedmeczowe znalazły odzwierciedlenie w grze. „Rekordzistki” były stroną aktywniejszą, ale jednocześnie nie chciały popełnić błędu, który skutkowałby koniecznością odrabiania strat. Stąd niemal cała rywalizacja, która nie obfitowała w podbramkowe spięcia. Najbliżej powodzenia bielski zespół był w premierowej części przy okazji nieznacznie chybionego strzału Wiktorii Nowak zza pola karnego. Po pauzie podopieczne Mateusza Żebrowskiego najbardziej obiecujące wypady zanotowały, gdy Nowak wychodząc w przewadze z Klaudią Adamek podjęła złą decyzję, oraz już w 90. minucie za sprawą uderzenia przy słupku Adamek, z którym Magdalena Syrek sobie poradziła. Napór bielszczanek umożliwił zarazem zadanie zabójczego ciosu piłkarkom Tarnovii, czego dokonać próbowała m.in. celująca z dystansu Klaudia Kubaszek. Tu na wysokości zadania stanęła stojąca między słupkami Klaudia Ciupa.

Wobec skromnego zysku, nieszczególnie poprawiającego sytuację Rekordu w tabeli żeńskiej Ekstraligi, na plan dalszy zszedł historyczny mecz na najwyższym szczeblu, w którym faktem stało się zachowanie czystego konta w defensywie.