Beskid Godziszka w trzynastu bataliach o punkty zgromadził ich na swoim koncie dziewięć, najmniej w a-klasowej stawce. Za swoją grę często zbierał jednak pochwały. aklasa_bielsko Trenerzy pozostałych ekip bielskiej „Seria A” podkreślali dobrą postawę zespołu z Godziszki w wielu meczach, po których swojego dorobku punktowego nie powiększał. Pocieszenie to jednak marne w obliczu ostatniego miejsca w tabeli. – Jesień była dla nas niezbyt udana. Gra nie wyglądała źle, ale wyniki są niezadowalające. Frekwencja na treningach były dobra, zmagaliśmy się jednak z kontuzjami. Kilku zawodników, ze względu na drobne urazy, prezentowało się poniżej możliwości. Kilku wypadło na dłużej, m.in. Marek Kania, który w całej rundzie spędził na boisku tylko 50 minut – mówi Bogdan Rozmus. – Trudno powiedzieć, dlaczego gra nie szła w parze z wynikami. Jest w tym trochę mojej winy, podchodziliśmy do poszczególnych spotkań zbyt optymistycznie. Nastawialiśmy się przede wszystkim na strzelanie goli, nie na defensywę – dodaje szkoleniowiec Beskidu.

Z dziewięciu zdobytych jesienią punktów osiem drużyna z Godziszki wywalczyła na własnym terenie. U siebie dwa razy wygrała, dwa razy zremisowała, dwa przegrała. Z siedmiu wyjazdów przywiozła tylko jedno „oczko”. – Można powiedzieć, że nad klubem wisiała klątwa. Drużyna u siebie nie zdobywała punktów. Udało nam się to zmienić. U siebie jesteśmy groźni dla każdego – klaruje nasz rozmówca.

Wspomnieć należy o tym, iż Beskid wygrał jesienną klasyfikację fair-play. Zawodnicy trenera Rozmusa obejrzeli tylko czternaście żółtych kartek, żadnej czerwonej. – Szacunek dla chłopaków za boiskową postawę. Rzadko popełniali przewinienia, stąd mała ilość kartek – ocenia.

W połowie stycznia w Godziszce zainaugurowane zostaną przygotowania do rundy rewanżowej. Przyświecał im będzie klarowny cel... – Naszym celem jest utrzymanie. Czeka nas zimą sporo pracy. Powoli wychodzimy z naszych problemów związanych z wspomnianymi kontuzjami, co napawa optymizmem. Liga jest ciekawa i wyrównana. Każdy z każdym może powalczyć o punkty, dawno takiej sytuacji nie było. Przełom i Soła przewyższają resztę stawki, ale liderom można się postawić. Przegraliśmy z Kaniowem 4:5. Mogliśmy w tym meczu urwać faworytowi punkty, zabrakło boiskowego cwaniactwa – kończy Rozmus.