– Nie pojadę z drużyną na mecz do Cieszyna. Przekazałem taką decyzję włodarzom klubu – zdradza nam Grzegorz Łukasik, który pracy w klubie nie będzie kontynuował głównie wobec nadmiaru obowiązków zawodowych.

Stery nad Spójnią Zebrzydowice przejął od okresu przygotowawczego zimą 2023 roku, by następnie prowadzić ją wiosną oraz jesienią nowego sezonu. Pod jego wodzą zespół realizował także szlify przed bieżącą rundą rewanżową, która po myśli reprezentanta „okręgówki”, zajmującego na ten moment 9. miejsce w ligowej tabeli, od pewnego czasu nie układa się pomyślnie.

Ostatnim meczem Spójni z trenerem Łukasikiem był wtorkowy z Beskidem Skoczów, który gospodarze przegrali 0:3. Ponownie o ich przegranej zaważyła druga połowa spotkania z kompletem straconych goli. – Aż prosiło się, żeby dokonać zmian, które poprawiłyby jakość, ale nie mieliśmy niestety kogo z ławki wpuścić. Rywal nas pod tym względem zdecydowanie przewyższał i wygrał mecz zasłużenie – opowiada Łukasik, który do swojej dyspozycji nie miał m.in. „kartkowiczów” – Radosława Kalisza, Marcina BednarkaGrzegorza Kopca czy kontuzjowanych i na pewien czas wykluczonych z gry – Sebastiana Nowaka, Damiana Hojki oraz Mateusza Wiącka.

Co ciekawe, zebrzydowiczanie wiosnę rozpoczęli pozytywnie. – Byliśmy w tamtym okresie w komplecie – szybko dodaje były już szkoleniowiec Spójni. Z remisem jego podopieczni wyjechali ze Skoczowa, w obiecującym stylu odrabiając zaległość z poprzedniego roku, z podobnym skutkiem przeciwstawili się Podhalance Milówka, by z Goleszowa wywieźć komplet mimo kończenia potyczki w składzie raptem 9-osobowym. Od 13 kwietnia i wywalczonego rzutem na taśmę remisu z Góralem Istebna drużynie z Zebrzydowic już żadnego łupu punktowego nie było dane fetować.