– Jestem z minionej rundy bardzo zadowolony. Założeniem było osiągnięcie miejsca w czołowej „5” i zostało to z naddatkiem zrealizowane. Jednocześnie porażki, które się nam przydarzyły nie wynikały z tego, że byliśmy gorsi od rywali. Mamy więc dobre humory i udajemy się po ostatnim w tym roku treningu na zasłużony odpoczynek – mówi na wstępie Patryk Pindel, szkoleniowiec piłkarzy WSS Wisła, który w ostatnich dniach pomyślnie ukończył kurs UEFA A. – Potrzebujemy wszyscy czegoś w rodzaju resetu. Mnie kurs bardzo obciążał czasowo i mam podwójną satysfakcję, że nie ucierpiało na tym dobro drużyny, którą prowadzę. Sam natomiast cieszę się z progresu osobistego, bo zmieniłem charakter pracy podczas treningu, co dało pozytywny efekt – klaruje trener wiślańskiego zespołu.

W Wiśle nie należy spodziewać się tej zimy znaczących kadrowych manewrów. Przesądzone jest, że wiosną drużynie nie pomoże Gabriel Boś – to z racji wyjazdu zagranicznego związanego z obowiązkami zawodowymi. Waha się przyszłość w klubie Sebastiana Juroszka, sam zawodnik bowiem nie określił się jeszcze względem dalszego reprezentowania barw WSS. Nowe twarze? – Jestem „po słowie” z dwójką zawodników, którzy chcieliby do nas dołączyć. Nie chciałbym, aby nasza kadra uległa jakimś bardziej znaczącym zmianom – zaznacza Pindel.

Choć w Wiśle nie snuje się planów związanych z ewentualnym sforsowaniem w sezonie 2024/2025 bram V-ligowych, to taki scenariusz trudno określić mianem nierealnego. – Szansa rzeczywiście jakaś jest, więc czemu nie namieszać. Co gdyby? Takie pytanie musimy sobie zadać, bo wiosna może się różnie potoczyć. Ciężko byłoby z obecnym stanem osobowym rywalizować później ligę wyżej. Widać choćby po Podhalance Milówka, że nie jest to takie wcale proste. Najważniejsze rozmowy ciągle przed nami – oznajmia szkoleniowiec ekipy z Wisły.