Ogólnie, jeśli się daje przeciwnikowi takie "prezenty", to meczu nie można wygrać. Scenariusz spotkania był dokładnie taki sam, jak 5 ostatnich meczów. Niby grasz masz piłkę, budujesz, walczysz, ale punktów nie ma - przyznaje niepocieszony trener Górala Dariusz Rucki. 

 

Piłkarze z Radziechów zanotowali początek spotkania, godny pochwały. Goście potrzebowali nieco ponad kwadrans, aby prowadzić dwiema bramkami. W 10. minucie niepilnowany Marek Zuziak golem spuentował dobrze rozegrany stały fragment gry. Chwilę później trafienie celebrował Mateusz Janik, który wykorzystał zbyt lekkie podanie Jakuba Legierskiego do bramkarza, dostał piłkę wywalczoną od Kacpra Mariana, minął Andrzeja Nowakowskiego i wpakował piłkę do siatki. Gdy w 30. minucie Góral pokusił się o bramkę kontaktową, po tym jak Dariusz Juroszek celnym strzał w tzw. długi róg zamknął dogranie z prawej strony, wydawało się, że emocje na nowo rozgorzeją. Tak jednak nie było. W 44. minucie Janik sprytną podcinką pokonał bramkarza Górala i podwyższył prowadzenie GKS-u. Dobrym podaniem popisał się przy tym trafieniu Marcin Byrtek.

 

Rezultat 3:1 zachował się do ostatniego gwizdka sędziego. Więcej okazji w drugiej połowie mieli zawodnicy z Istebnej, którzy dążyli do odmiany losów meczu, lecz piłkarze z Radziechów bardzo dobrze się bronili. Kilka razy szukał uderzenia Bartłomiej Rucki, swoją próbę odnotował także Dawid Colik oraz Jakub Kawulok. Kto wie natomiast, jaki byłby wynik, gdyby Krzysztof Urbaczka w dogodnej sytuacji zamiast dogrywać, celnie uderzyłby na bramkę. 

 

Mimo braków kadrowych, zagraliśmy dobre spotkanie. Przez większość meczu prowadziliśmy grę i stwarzaliśmy sobie sytuacje do zdobycia kolejnych bramek. W kilku okazjach pod bramką przeciwnika mogliśmy jednak podjąć lepsze decyzje, co przełożyłoby się na wyższy wynik spotkania, a także dałoby to więcej spokoju w poczynaniach naszego zespołu - mówi Michał Trojak, trener GKS-u.