Przed meczem, zapowiadając bieżącą serię gier, trener Wisły Dariusz Kłoda awizował remis jako wynik brany „w ciemno”. Z racji kadrowej sytuacji strumieńskiej drużyny fakt skutecznego przeciwstawienia się rywalowi rozpatrywać należy jako osiągnięcie bardzo wartościowe. – Remis to z naszego punktu widzenia dobry wynik. Patrząc na absencje w składzie uznałbym to nawet za sukces – przyznaje tuż po dzisiejszej potyczce szkoleniowiec gospodarzy.

Puńcowianie na przestrzeni 90-minutowego starcia wypracowali sobie znacznie więcej okazji od przeciwnika. Zwłaszcza w drugiej połowie pod bramką Bartosza Grabowskiego sporo się działo. Ale tylko przy poważnej pomyłce zespołu ze Strumienia „w tyłach” w minucie 60. golkiper Wisły sięgać musiał „za kołnierz” po strzale Tomasza Szypera. Tak, jak nieskuteczność Tempa została skarcona, tu na odnotowanie zasługują aż 3 (!) sytuacje sam na sam Alana Pastuszaka z Grabowskim oraz strzał w słupek Michała Grenia po kornerze, tak i ambicja miejscowych przyniosła im nagrodę. W 88. minucie z „wapna” zupełnie bezmyślny faul Andrzeja Papieroka na Arturze Pryczku pomścił Marcin Urbańczyk.

Wcześniej o gola Wisła pokusić się mogła właściwie tylko za sprawą Dariusza Indyka, który jeszcze przy stanie 0:0 przegrał pojedynek ze Zbigniewem Huczałą. Po emocjach byłoby z kolei, gdyby w 80. minucie Szymon Chmiel nie zwlekał z oddaniem strzału z okolic 11. metra.