- Są takie momenty w meczu, że trzeba uwierzyć w siebie. Podnieść się, mimo że stan jest niekorzystny. W piłce nożnej wszystko jest możliwe. Gratulacje dla mojej drużyny. Zawodnicy pokazali charakter, a takie zwycięstwa budują zespół - przyznał ukontentowany Krzysztof Dybczyński, trener Wisły, który w przeszłości już przeszedł podobną "remontadę". Gdy prowadził Czarnych Jaworze przegrywał 0:3 z Ogrodnikiem Cielmice. Później było 2:3, a następnie Ogrodnik zdobył bramkę na 2:4. Mimo to jaworzanie zwyciężyli 5:4. Mecz z GKS-em Radziechowy-Wieprz miał podobną dramaturgię. 

 

Początek spotkania bez wątpienia należał do ekipy ze Strumienia. GKS nie zagroził znacząco bramce gospodarzy. Wisła swoją przewagę udokumentowała w 20. minucie, gdy Artur Miły indywidualną akcję zakończył golem. To trafienie jednak przebudziło gości. W 37. minucie do remisu doprowadził Kacper Marian, również po efektownej "solówce". Więcej goli kibice w tej części meczu nie zobaczyli. Druga część meczu jawiła się więc iście ciekawie. I taka też była.

 

W 48. minucie GKS na prowadzenie wyprowadził Patryk Pawlus, który wygrał pojedynek "oko w oko" z bramkarzem gospodarzy. Ten sam zawodnik raz jeszcze wpisał się na listę strzelców w 60. minucie, gdy golem sfinalizował dobrą kontrę swojego zespołu. W 64. minucie wydawało się, że jest po meczu. Tomasz Lorenc w akcji ratunkowej wpakował piłkę do własnej siatki i GKS prowadził już 4:1. Wówczas jednak ekipa ze Strumienia wykazała się niebywałym charakterem. 

 

Sygnał do odrabiania strat dał niezawodny Bartosz Wojtków, który wykorzystał rzut karny podyktowany na Miłym. W 78. minucie było już 3:4, gdy Łukasz Mozler wpisał się na listę strzelców. Chwilę później Wisła doprowadziła do remisu, gdy Miły sfinalizował dogranie od Marcina Niebisza. Strumienianie postawili wszystko na jedną kartę i to przyniosło zamierzony efekt. W 88. minucie gol Wojtkowa po dobrym prostopadłym dograniu dał Wiśle wygraną. Euforia gospodarzy - co zrozumiałe - po końcowym gwizdku arbitra była ogromna, bo skutecznie przeciwstawili się kolejnemu zespołowi zaliczanemu w powszechnej opinii do ligowej "szpicy".