Uwielbiam ten czas. Te parę tygodni, jakie dają nam co roku piłkarze ekstraklasy. Dają go sobie, swoim bliskim i nam kibicom. I to wcale nie dlatego, że znudziła nam się liga. Całkiem przeciwnie. Końcówka ligowych rozgrywek była dla mnie pasjonująca, jak nigdy. Tym bardziej, że prawdziwymi bohaterami tej finałowej rundy byli piłkarze Podbeskidzia.

wojtulewski Były emocje, było ciekawie i mieliśmy satysfakcję oraz sukces z osiągnięcia 10. miejsca w końcowej tabeli. Ten wyczyn – jak w wywiadach podkreślał prezes Wojciech Borecki – dla naszych Górali jest na miarę mistrzostwa Polski. Teraz się tym wszystkim cieszę, napawam, obnoszę, przeżywam. Do tego mają prawo wszyscy kibice bielskiego zespołu po znakomitej końcówce rozgrywek podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego. Powiem więcej. Odbieram gesty uznania i podziwu dla naszych piłkarzy płynące z innych miast. Od ludzi związanych emocjonalnie, a nieraz i zawodowo z innymi klubami, które ostro rywalizowały z Góralami o miejsce w ligowej tabeli. Wielki szacunek oddał Góralom trener 80-lecia piłki nożnej na Podlasiu, słynny szkoleniowiec dawnej Jagiellonii, Grzegorz Szerszenowicz. Ogromną radość dokonania Górali sprawiły u wielu bielszczan zamieszkałych zagranicą naszego kraju. Satysfakcję i gratulacje przekazał Janusz Szuta, mieszkający od 30 lat w Stuttgarcie, a funkcjonujący w strukturach niemieckiego futbolu.

O postępie bielskiej drużyny świadczą tabele ekstraklasy w 2014 roku i zajęte 3. miejsce za Legią i Lechem. W tabeli finałowej też – jak się to mówi – trzeci „plac” za Legią i Śląskiem. A więc czapki z głów przed piłkarzami TSP, przed trenerem Leszkiem Ojrzyńskim, prezesem Wojciechem Boreckim, sztabem szkoleniowym, przed wszystkimi pracownikami klubu. I przed wami kibice futbolu w moim mieście. Wy też jesteście cząstką tego sukcesu. Całe to sportowe wydarzenie funkcjonuje w jakichś ramach stworzonych przez gminę Bielsko-Biała, sponsorów, przez życzliwe środowisko sportowe. To sukces nas wszystkich, sympatyków Górali. Świetna sportowa robota.

Ale mamy od ligi zasłużone wakacje. Tak, tak my mamy, bo te wakacje są tylko takie pozorne. Bo w klubie, środowisku sponsorów trwa najbardziej wytężona praca. Zmiany kadrowe, rozmowy ze sponsorami, kontrakty. Wszystko, jak w tramwaju. Jedni wysiadają inni wsiadają i jedziemy dalej. Jak to się wszystko ułoży dowiemy się chyba dopiero 17 czerwca na pierwszym powakacyjnym spotkaniu Górali. Lubię te dywagacje, te rozmowy. Kto przychodzi, kto odchodzi czy na pewno, na jak długo, na jakich warunkach. Te wakacyjne rozmowy o piłce, choć wiem, że najczęściej to zwykłe, pobożne życzenia, często zniekształcone, opowieści dziwnej treści. Ale jest to częścią sportowego bytu kibica. Takie sportowe bielszczan rozmowy.

Byłem ostatnio kilka razy na słynnym już bielskim, sportowym balkonie. Na Rekordzie, w gościnie u prezesa Janusza Szymury. Przybyło tam wiele sportowych, znaczących w mieście osobistości. Główny cel – oglądanie III-ligowych piłkarzy Rekordu. Ale przeważały rozmowy przepojone troską o bielskiej piłce nożnej, współpracy klubów, szkoleniu piłkarskiej młodzieży. Cudowna sceneria Cygańskiego Lasu, nowoczesna budowla szkoły sportowej, zieleń murawy, zapach świeżo skoszonej trawy i te sportowe bielszczan rozmowy. Biorą w nich udział pasjonaci piłki nożnej. Głównie Ci, którzy dla piłki dają jak najwięcej swego zaangażowania, doświadczenia. Niedawno gościem prezesa Janusza Szymury był słynny reprezentant Polski z dawnych lat Andrzej Szarmach.

A więc mamy czas ligowego wyciszenia, radości z sukcesów Górali. Jak ja to mówię – czas nadziei przed nowym sezonem, choć dla mnie życie piłkarskie wcale się nie zatrzymało. Właśnie z moimi Bielskimi Orłami wróciłem z Republiki Czeskiej z piłkarskiego turnieju oldbojów. Ale liga to liga i ten czas futbolowego wyciszenia nam się należał.

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski