Było co świętować

Na trudny teren do Chybia wybrał się w sobotę Strażak Dębowiec. I patrząc na końcowy rezultat meczu z tamtejszym Cukrownikiem punkty wywiózł stosunkowo pewnie. – Wykorzystaliśmy swoje szanse, a jednocześnie nie pozwalaliśmy, aby rywal je tworzył pod naszą bramką. Daleki jestem natomiast od tego, aby mówić, że był to mecz jednostronny. Cukrownik miał swój pomysł na grę, jest to drużyna robiąca postępy, ale młodość też ma swoje prawa i porażki z gatunku tych bardziej nieoczekiwanych mogą się mu przydarzać – zaznacza Marcin Sitko, szkoleniowiec zespołu z Dębowca, który wygraną 3:0 przypieczętował po godzinie „swojakiem” gospodarzy oraz kontrą sfinalizowaną przez Jakuba Kubiciusa.

Starcie w Chybiu miało szczególne znaczenie dla jednego z zawodników Strażaka. To Damian Madzia, który zaliczył oficjalny mecz numer 500. w swojej przygodzie z futbolem. – Tak sobie to zaplanowaliśmy, aby jubileusz się udał – uśmiecha się trener a-klasowicza, na którego poprawę rezultatów – po „gongach” otrzymanych w spotkaniach z rywalami z Brennej i Goleszowa – istotny wpływ ma znalezienie zastępcy dla kontuzjowanej „jedynki” Jerzego Olchawy. Między słupkami świetnie spisuje się awaryjnie sprowadzony Mateusz Cienciała, który może na ten moment poszczycić się tym, że od 270. minut nie dał sobie strzelić gola.

Mecze hitowe, wyniki „bombowe”

Któż mógł przypuszczać, że w rywalizacji drużyn na wiosnę niepokonanych dojdzie do pogromu? Takiego zaznał LKS Kończyce Małe, któremu miejsce w a-klasowym szeregu pokazali piłkarze Beskidu Brenna. – To rozstrzygnięcie, które potwierdza, że A-klasę mamy w tym sezonie... dziwną. W każdej kolejce dzieje się coś niespodziewanego. Sądziłem – jak chyba wszyscy – że będzie to wyrównana batalia – dodaje Sitko. Faktem jest, że goście plasujący się na ligowym „pudle” zaprezentowali się nad wyraz efektownie – Michał Grześ Jerzy Szymura odnotowali snajperskie dublety, podobny dorobek zgromadził Arkadiusz Tarasewicz w roli asystenta, zaś bramkarz Marcin Nawrocki obronił rzut karny...

Inny wynik z gatunku zaskakujących padł w Iskrzyczynie. Do 65. minuty kibice nie byli w stanie ocenić czy Iskra zatrzyma zwycięski marsz LKS-u Goleszów. Ale od wspomnianego momentu na murawie panował niepodzielnie lider, który przybliżył się do awansu, wydatnie zarazem ograniczając na to szanse swojego konkurenta. – W Goleszowie jest pewny kandydat do awansu. Przy tej kadrze i jej stabilizacji, sile ofensywnej i pewnej obronie, nie wyobrażam sobie, aby było inaczej – analizuje nasz rozmówca.

Dla kogo utrzymanie?

Istotnym dla sytuacji w dole tabeli okazał się mecz w Pogwizdowie. Zryw wywiózł finalnie wygraną 3:2 i odskoczył gospodarzom w tabeli na 4 „oczka”. Taki wynik ucieszył poniekąd kibiców w Pruchnej, wszak ich drużyna identyczny dystans dzielący ją od przedostatniej drużyny w lidze będzie mogła już wkrótce (w niedzielę 4 czerwca) zniwelować w bezpośrednim starciu z Olzą. W weekend miniony LKS '99 gościł w Kończycach Wielkich i... doznał klęski, bo rezultat 3:7 z perspektywy podopiecznych Michała Ćmicha inaczej ocenić nie sposób. Zresztą, między 53. a 68. minutą meczu piłka w bramce outsidera lądowała aż 5-krotnie... – Bardzo lubię ludzi z Pruchnej i życzę utrzymania, ale będzie o to trudno. Może jednak B-klasy nie będzie i ostateczni nikt nie spadnie? – podsumowuje trener Strażaka.

Wyniki 21. kolejki:
Olza Pogwizdów – Zryw Bąków 2:3 (1:1)
Błyskawica Kończyce Wielkie – LKS '99 Pruchna 7:3 (2:1)
Cukrownik Chybie – Strażak Dębowiec 0:3 (0:1)
Błękitni Pierściec – Victoria Hażlach 1:5 (0:3)
Orzeł Zabłocie – LKS Rudnik 4:0 (2:0)
Iskra Iskrzyczyn – LKS Goleszów 0:4 (0:0)
LKS Kończyce Małe – Beskid Brenna 0:6 (0:1)

TABELA/TERMINARZ