„Czegoś podobnego nigdy nie przeżyliśmy”
O czym mowa w tytule? O meczu ligi okręgowej, który długo zapamiętają śledzący rozgrywki, ale przede wszystkim uczestnicy spotkania o niecodziennym przebiegu.
Przypominamy – wczoraj Soła Kobiernice podejmowała ekipę LKS '99 Pruchna. Pierwsze istotne zdarzenie w meczu miało miejsce w 13. minucie. Wówczas, za faul usunięty z boiska został obrońca gości Piotr Kowal. Do końca tej części potyczki gospodarze zaaplikowali piłkarzom z Pruchnej trzy gole i przed drugą połową znajdowali się w bardzo korzystnym położeniu. Po zmianie stron stała się rzecz przedziwna. Bramki strzelali wyłącznie przyjezdni – mimo osłabienia personalnego bramkarza Soły pokonali aż czterokrotnie i sensacyjnie – patrząc na przebieg spotkania i napotkane przeciwności losu – zwyciężyli 4:3!
Przejdźmy zatem do pomeczowych komentarzy, które w pełni oddają niecodzienność wydarzeń w Kobiernicach.
Edward Wandzel (szkoleniowiec Soły): – To jest katastrofa! Nie wiem kompletnie, co stało się z nami w drugiej połowie, bo wychodziliśmy na murawę skoncentrowani, jak przy wyniku 0:0. Myślę nad tym wszystkim już po meczu i pewnych rzeczy zrozumieć nie mogę. W pierwszej części graliśmy świetnie, w drugiej – dramatycznie. Przy stanie 3:1 należał nam się rzut karny i pewnie byłoby po godzinie po meczu. A tak wkradła się nerwowość w nasze poczynania. Rywal, jak to się mówi, „poczuł krew”. W mojej opinii nie powinien zostać podyktowany rzut karny dla przeciwnika, bo nasz zawodnik dostał piłką w rękę przy ciele i żadnego ruchu nie wykonał w kierunku piłki. Na razie przyczyn tej porażki znaleźć nie umiem. Zdarzyło mi się coś takiego pierwszy raz w karierze.
Marcin Bednarek (szkoleniowiec LKS-u '99): – W przerwie padło w szatni sporo mocnych słów. Po tym, co zagraliśmy w czwartek z Maksymilianem i teraz w pierwszej części meczu – ręce opadały. Musieliśmy się cofnąć i szukać szans w kontrach, bo przecież mieliśmy jednego zawodnika mniej na boisku. Gol na 1:3 trochę ostudził zapędy gospodarzy, później wpadła druga bramka i widać było strach w poczynaniach Soły. Mecz się wyrównał, ale to my byliśmy skuteczniejsi. Gdy pokazuje się charakter i jest walka, to można „góry przenosić”. Podnieśliśmy się z kolan i wielkie słowa uznania dla zespołu za taką postawę. Jesteśmy zadowoleni, że ostatecznie tak się to potoczyło. Ja nie pamiętam takiego spotkania, żeby „wyciągnąć” wynik przegrywając 0:3 w osłabieniu.