Patrząc na ligową tabelę, gospodarzy można było awizować jako zdecydowanego faworyta dzisiejszego meczu. Przeprowadzone przez klub z Milówki transfery w okresie zimowym pozwalały jednak spodziewać się wyrównanego boju. I tak rzeczywiście było. Choć podkreślmy, że sam mecz na wysokim poziomie nie stał. - Było więcej walki i kopania piłki niż ładnego grania - podkreśla Seweryn Kosiec, trener GKS-u. 

 

Zespół z Radziechów zwycięstwo zapewnił sobie w pierwszej połowie. W 26. minucie Marcin Gołąb sfaulował w polu karnym Kacpra Mariana i sędzia wskazał na "wapno". Z rzutu karnego nie pomylił się Mateusz Janik. - Brakowało nam dokładności i tego ostatniego podania. Był to pierwszy mecz, boisko również było ciężko. Nie było to zatem wielkie widowisko - tłumaczy szkoleniowiec wygranej drużyny. 

 

 

Podhalanka Milówka w końcówce meczu była bardzo bliska doprowadzania do wyrównania. Uderzenie Piotra Motyki z rzutu wolnego na słupek sparował jednak Wojciech Barcik. - Był to typowy mecz do pierwszej bramki. My popełniliśmy błąd, który rywal wykorzystał. Obie drużyny nastawiły się przede wszystkim na walkę o punkty - komentuje natomiast Motyka, grający trener ekipy z Milówki.