SportoweBeskidy.pl: Pana rezygnacja chyba wszystkich zaskoczyła. Skąd decyzja o opuszczeniu Spójni?
Jarosław Zadylak:
Decyzję podjąłem w zasadzie już w połowie rundy z dwóch powodów. Po pierwsze, w październiku minęły trzy lata mojej pracy w Landeku. Doszedłem do wniosku, że wszystko co mogłem już tu z zespołem zrobiłem. Po drugie, jestem młodym i ambitnym trenerem, który chciałby pracować w klubach coraz to lepiej zorganizowanych i prezentujących wyższy poziom sportowy. Dlatego moja rezygnacja była nieodwracalna. Byliśmy natomiast w trakcie rundy w trudnej sytuacji kadrowej, co wpłynęło negatywnie na rezultaty. Chciałem zostawić drużynę w jak najlepszym położeniu, by zima dla Spójni była spokojna, stąd wstrzymałem się z odejściem do zakończenia jesiennych rozgrywek. Do końca nie omijały nas kłopoty, ale udało się zespół wyprowadzić na prostą.

SportoweBeskidy.pl: Piłkarze wiedzieli o tym w trakcie rundy, albo przed ostatnim meczem?
J.Z.:
Nikogo o tym nie informowałem, nie dawałem żadnych sygnałów, bo wydawało mi się to niestosowne w trudnym dla klubu okresie. Liczyło się tylko to, aby do końca wykonywać swoją pracę maksymalnie i osiągnąć jak najlepszy dorobek punktowy. W klubie zaakceptowano i uszanowano moją decyzję, rozstaliśmy się więc w bardzo fajnej atmosferze i w poczuciu dobrze zrealizowanych zadań.



SportoweBeskidy.pl: Pomimo problemów kadrowych jesienią nie szczędził pan słów krytyki pod adresem drużyny. Po wielu meczach głośno wyrażał pan niezadowolenie.
J.Z.:
Jak już mówiłem jestem trenerem ambitnym, który wkłada w swoje obowiązki mnóstwo serca i daje z siebie to, co najlepsze. Tego oczekuję też od zawodników i niezależnie od klubu to się nie zmieni. Mecz jest sprawą absolutnie najważniejszą. Rzeczywiście było kilka spotkań, po których z gry zadowolony nie byłem. To dlatego, że wiedziałem, iż Spójnię w takim kształcie personalnym i mimo znaczących ubytków stać na wiele. Znając umiejętności zawodników wysokie były moje oczekiwania i liczyliśmy na grę o czołowe miejsca w lidze.

SportoweBeskidy.pl: Nie było żadnego konfliktu w zespole?
J.Z.:
Żadnego. Dobrze się nam współpracowało w klubie i drużynie. Z mojej strony wszystko było jak najbardziej w porządku, nie docierały do mnie również sygnały niezadowolenia z mojej osoby.

SportoweBeskidy.pl: Co uważa za największy sukces nieco ponad 3-letniej pracy w Landeku?
J.Z.:
Odbudowanie drużyny po spadku z IV ligi. Przejąłem zespól, który miał zaledwie 2 punkty na koncie i utrzymanie się było w zasadzie nierealne. Spadliśmy do „okręgówki”, ale szybko zbudowaliśmy drużynę na nowo. Cieszyłem się z ponownego awansu, tym bardziej, że uzyskaliśmy go w kapitalnym stylu, bijąc przy okazji ligowe rekordy. Jako beniaminek zajęliśmy 5. miejsce, a była szansa, by finiszować tuż poza podium. Kosztowało nas to wszystko mnóstwo wysiłku, chłopcy zostawili wiele zdrowia na treningach i podczas meczów. Ale warto było się tego podjąć.

SportoweBeskidy.pl: Gdzie teraz zakotwiczy jako szkoleniowiec Jarosław Zadylak?
J.Z.:
Bez pracy pewnie nie zostanę, ale nie chciałbym na ten moment wdawać się w szczegóły. Są pomysły i sprawy w toku, natomiast zobaczymy, jak one ostatecznie się rozwiną.