- Kolejna, niewykorzystana szansa. Presja z jaką się zmagamy jest bardzo duża. Musimy się w końcu do tego przyznać. Wszyscy nam pomagają, ale my nie wykorzystujemy tych szans. Zdobyliśmy kolejny punkt po słabym meczu. Czy się podniesiemy? Ten zespół nie zapomniał, jak się gra w piłkę - powiedział na łamach klubowej strony trener Rekordu, Dariusz Klacza. 

 

Z pewnością nie tak wyobrażali sobie początek spotkania, z walczącą o utrzymanie Wartą, piłkarze Rekordu. Już w 3. minucie gospodarze objęli prowadzenie, gdy po biernym zachowaniu defensora bielszczan, sytuację sam na sam wykorzystał Karol Gardzielewicz. Stracona (pierwsza) bramka nie obudziła jednak biało-zielonych - to gorzowianie w dalszym ciągu nadawali ton boiskowej sytuacji. Na efekt tego nie trzeba było długo czekać. Na 2:0 rezultat podwyższył w 17. minucie Dawid Ufir i tu znów nie popisała się obrona Rekordu... Od tego momentu coś jednak "ruszyło" w szeregach biało-zielonych. 120 sekund później Daniel Świderski przytomnie dobił piłkę odbitą od słupka po strzale Filipa Walusia. Bramkostrzelny napastnik był również autorem trafienia dającego Rekordowi wyrównanie. Świderski w 31. minucie zamienił na gola "11" podyktowaną za zagranie ręką przez zawodnika Warty. 

 

Czasu na zdobycie bramki na wagę zwycięstwa było więc sporo, jednak nie udała się ta sztuka Rekordowi... Druga połowa była zbliżona do tej, która miała miejsce w poprzednim meczu bielszczan, z Odrą Bytom Odrzański. Sporo gry defensywnej, z jednej i z drugiej strony, ale sytuacji klarownych - jak na lekarstwo. Najpoważniejsze zagrożenie pod bramką gospodarzy stworzył w 56. minucie Waluś po zagraniu Tomasza Nowaka. Warta natomiast również miała swoje okazje, i to nieco bardziej klarowne. Dobrze jednak w bramce spisał się Krzysztof Żerdka, który powrócił do podstawowej "11".