- Kończymy ten mecz - w moim odczuciu - z dużym niedosytem. W pierwszej połowie w pełni kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku udało się zdobyć tylko jedną bramkę, choć choć były jeszcze dwie bardzo dobre sytuacje, aby ten wynik był wyższy. Niemniej, na pewno byliśmy w tej odsłonie zespołem lepszym. W drugiej graliśmy bardzo ekonomicznie mając na uwadze fakt że znowu było nas dzisiaj mało. Musieliśmy oszczędzać siły, rywal zaatakował nas troszkę wyżej, zaczął sobie stwarzać sytuację i jedną taką wykorzystał pod koniec meczu. 


Wydaje mi się obiektywnie, że ten remis jest sprawiedliwy, bo jednak czystych sytuacji rywale też parę stworzyli i wynik mógł pójść w każdą stronę, a tak kończymy po punkcie. Dwóch rannych nikogo zabitego, kolejnego zwycięstwa będziemy szukać za tydzień w meczu u siebie z Podhalanką - komentuje Krzysztof Dybczyński, szkoleniowiec BKS-u. 

 

Premierowy kwadrans spotkania minął bez większych okazji strzeleckich. Następnie jednak dwa groźne uderzenia oddali skoczowianie, a konkretniej Jakub Fiedor Jakub Krucek. W 36. minucie Beskid miał najlepszą okazję, aby objąć prowadzenie, lecz niecelnie z bliskiej odległości strzelał Fiedor po podaniu Mieczysława Sikory. W końcówce pierwszej części to BKS przejął wyraźnie inicjatywę. Dobrą oskrzydlającą akcję przeprowadził Kamil Hutyra, jednak nikt nie zamknął jego dogrania. W 45. minucie natomiast Konrad Chrapek niefortunnie wpakował piłkę do własnej bramki po dośrodkowaniu z lewego skrzydła. 

 

W drugiej części BKS mógł pokusić się o kolejną bramkę. Dwukrotnie swojej szansy szukał Łukasz Biel - bezskutecznie. W 83. minucie natomiast to Beskid fetował trafienie. Przytomnie w polu karnym bialskiej Stali zachował się Adam Waliczek i ustanowił wynik meczu.