
Do jednej bramki
Ambitna postawa Metalu Węgierska Górka nie wystarczyła do powstrzymania Sokoła Słotwina. Co więcej, walki zaciętej w spotkaniu 24. kolejki za wiele nie było.
Mecz bez historii – to określenie, jak ulał przystaje do tego, co działo się w Węgierskiej Górce. Dominacja gości była w owej konfrontacji niepodważalna, a wynik końcowy – 4:0 dla Sokoła – jawi się z racji przebiegu gry jako najmniejszy wymiar kary dla „czerwonej latarni” ligi okręgowej.
O ile wypracowywanie bramkowych szans przychodziło piłkarzom Sokoła z dużą łatwością, to już ich wykorzystywanie nie było bezbłędne. W 21. minucie rzut wolny perfekcyjnie wykonał Kacper Dunat i była to jedyna zdobycz przyjezdnych w premierowej połowie. Tuż po powrocie na boisko Damian Stawicki pokonał Kacpra Białka w sytuacji sam na sam, choć pierwsze z uderzeń golkiper Metalu obronić zdołał. Przy kiepskiej skuteczności Sokoła wynik „rozjechał się” dopiero w końcówce, gdy obaj strzelcy skompletowali dublety – Dunat po strzale z dystansu, a Stawicki w następstwie dogrania Dunata w 88. minucie. Zanim pogrom stał się faktem, najlepsze okazje mieli podopieczni Zbigniewa Skórzaka, lecz główki Jakuba Krajcarza nie przyniosły żadnego trafienia.
W ocenie potyczki szkoleniowcy byli wyjątkowo zgodni. – Dominowaliśmy całkowicie i tych bramek mogło być znacznie, znacznie więcej – zaznacza Przemysław Jurasz, grający trener słotwinian. – Próbowaliśmy na miarę naszych możliwości, także kadrowych, przeszkadzać rywalowi, ale jego zwycięstwo nie było zagrożone – ocenia Skórzak.