
Zwycięstwo rodzące się w bólach
Trudno sobie wyobrazić, aby w następstwie kolejnego wiosennego zwycięstwa, ekipę z Landeka dotknęło widmo degradacji. Dziś raz jeszcze przekonali się, jak ciężko przychodzi zdobywanie punktów na IV-ligowym szczeblu.
Nie na wyrost będzie stwierdzenie, że piłkarze Spójni – kolokwialnie rzecz ujmując – sami sobie ten los dziś zgotowali. W 8. minucie powinni „napocząć” rywala z Ornontowic, lecz Bartłomiej Ślosarczyk pojedynek z golkiperem przegrał. To się zemściło dość szybko. W 11. minucie Jakub Sewerin dopadł do prostopadłego podania między obrońców i nie dał szans Patrykowi Kierlinowi. Odpowiedź najlepsza z możliwych mogła nastąpić po upływie kilkunastu sekund od straty, lecz próba Giorgi Merebaszwiliego poszybowała o centymetry obok celu. Precyzji zabrakło też m.in. Mateuszowi Madzi przy zamieszaniach w następstwie stałych fragmentów Spójni.
Co więcej, napór gospodarzy był o tyle zrozumiały, że od 23. minuty Gwarek miał na boisku o zawodnika mniej, gdyż interwencję wprost w nogi Patryka Czadera „cegłą” przypłacił Krzysztof Grzegorz. – Goście zamurowali dostęp do własnej bramki. Szukaliśmy swoich szans, także bocznymi sektorami, ale czyniliśmy to zbyt wolno i bez pomysłu – tłumaczy Patryk Pindel, szkoleniowiec landeczan, którym w odwróceniu losów spotkania dopisało finalnie szczęście. Jemu też gospodarze pomogli...
W 55. minucie wreszcie linia defensywna Gwarka została zaskoczona. Dogranie Ślosarczyka idealnie spuentował Wiktor Piejak. Ten sam napastnik zespołu z Landeka był najbliżej strzelenia gola zwycięskiego, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie zachował należytej przytomności umysłu. Ryzyko w ofensywie, co oczywiste podejmowane, by przechylić szalę wygranej, mogło zostać skarcone w 87. minucie. Tylko interwencja Jakuba Wojtyły zapobiegła temu, aby jeden z przeciwników stanął „oko w oko” z Kierlinem... A w 90. minucie sprytem po kornerze wykazał się Kamil Turoń, który dziubnął piłkę „wyplutą” przez golkipera ornontowiczan, wprawiając swoich kolegów w euforię.
– Dopisało nam szczęście – to fakt. Ale uważam, że to zasłużone zwycięstwo, zważywszy choćby na sytuacje i totalną naszą przewagę z drugiej połowy meczu – analizuje Pindel.