SportoweBeskidy.pl: Jakie miałeś odczucia po wczorajszej porażce Podbeskidzia 1:6 z Miedzią Legnica?

Tomasz Górkiewicz: Każdy zdawał sobie sprawę, w jakiej sytuacji jest zespół. Wiem, że niektórzy liczyli na cud, ale ten się nie wydarzył. Na pewno jest to przykre. Można mecz przegrać, bo to jest sport, ale w zespole Podbeskidzia nie było widać tej sportowej złości oraz próby podjęcia ryzyka i odwrócenia losów spotkania. Moim zdaniem drużyna pogodziła się ze spadkiem zbyt szybko.

 

SportoweBeskidy.pl: Podbeskidzie po 22 latach wraca na trzeci poziom rozgrywkowy. Patrząc przez pryzmat tego, co działo się w klubie w ostatnim czasie - było to nieuniknione?

T.G.: Łatwo ocenia się wszystko, jak nie jest się w środku. Ja też nie chcę być kolejną osobą, która będzie teraz kopała w klub. Jestem związany z Podbeskidziem od ponad 20 lat, jednak nie szło to w dobrym kierunku od dłuższego czasu. Marka, którą budowali przez lata kibice, trenerzy, zawodnicy, pracownicy, została dziś delikatnie mówiąc mocno nadszarpnięta i pytanie, co będzie dalej. 

 

SportoweBeskidy.pl: Ty wówczas, w sezonie 2001/2002 z bliska oglądałeś drużynę, która zrobiła awans do II ligi. Czym różni się tamto Podbeskidzie od tego dzisiejszego?

T.G.: Myślę, że nie da się tego porównać. Zmieniają się czasy, zmienia się profil zawodników. W tamtej szatni było wiele charakterów. W szatni siedziałem obok śp. Grzegorza Więzika, Jarosława Bujoka i można byłoby tak wymieniać jeszcze długo. Wiele można było powiedzieć o tamtej drużynie, ale nie można było odmówić jej charakteru i to jest ta fundamentalna różnica.

 

SportoweBeskidy.pl: Jak wyglądały kulisy twojego zwolnienia, razem z Adrianem Oleckim, po tym jak po jesieni rezerwy Podbeskidzia były na 2. miejscu w IV lidze? 

T.G.: Kulisy były takie, że na początku stycznia każdy ze sztabu wraz z fizjo i kierownikiem drużyny dostał telefon z klubu, czy mógłby się stawić w celu wypowiedzenia umów. Stawiłem się, spotkałem z pracownikiem klubu, gdyż prezes nie przekazał mi wypowiedzenia osobiście. Nie było żadnego wytłumaczenia, dopiero później dochodziły do mnie różne głosy, ale nad nimi nie chciałbym się rozwodzić. Podpisałem papier i przestałem być grającym II trenerem zespołu rezerw - to cała historia. Wydaje mi się jednak, że nie tak to powinno wyglądać. Uważam, że z Adrianem Oleckim wykonywaliśmy dobrą pracę i robiliśmy odpowiednią selekcję w grupach młodzieżowych i nie tylko, co wydaję mi się , że w tej chwili owocuje i nie przez przypadek zespół był na 2. miejscu po rundzie jesiennej w silnej IV lidze, a obecnie jest zdecydowanym liderem. Widocznie ktoś miał inne zdanie.

 

SportoweBeskidy.pl: Spadek z II ligi i jednoczesny awans do III ligi drużyny rezerw, to coś, co jest potrzebne klubowi? Nie ma co ukrywać, finansowo to duże obciążenie dla Podbeskidzia… 

T.G.: Nie mnie to oceniać. Mam swoje zdanie na ten temat. Wydaję mi się, że już wystarczająco dużo się mówi o klubie, i to w niekoniecznie dobrym kontekście. Nie ma więc sensu kopać leżącego. Są osoby decyzyjne, czy mają jakiś plan na to - nie wiem. Uważam jednak, że aby walczyć w II i III lidze to na to potrzeba mocnej, licznej kadry. No i oczywiście środków finansowych... 

 

SportoweBeskidy.pl: Jaka jest twoja ocena zimowych transferów Podbeskidzia? Bo chyba należy przyznać, że zawodnicy, jak Lusiusz, Marco Siverio, który gra teraz w rezerwach, czy Małachowski, nie pomogli w utrzymaniu. 

T.G.Jest spadek, dlatego na pewno nie można ocenić transferów pozytywnie. Po zimowych przygotowaniach nowi zawodnicy nie podnieśli poziomu sportowego, ale aby ocenić każdego zawodnika z osobna potrzebna byłaby analiza indywidualna. Liczy się jednak efekt końcowy , a ten niestety jest niekorzystny.

 

SportoweBeskidy.pl: Chciałbyś, aby Jarosław Skrobacz pozostał na stanowisku trenera w II lidze?

T.G.: Nie znam trenera Skrobacza, nie miałem przyjemności z nim pracować, ani przyglądać się jego treningom. Nie wiem też co siedzi teraz w jego głowie, aczkolwiek śmiem twierdzić, że miał inny obraz tego, co się dzieje w zespole i klubie, o czym sam mówił na konferencji, przyznając, że wierzył, że Podbeskidzie jest w stanie się utrzymać. Zostały jeszcze 2 mecze, podejrzewam, że będzie to też szansa dla młodych zawodników, którzy dostaną więcej minut i to pomimo obecnej sytuacji bardzo mnie cieszy, a później trener Skrobacz i zarządzający klubem podejmą decyzję. 

 

SportoweBeskidy.pl: W ostatnim głośnym artykule portalu Weszło, podane zostały przykłady, które opisują, że prezes Przeradzki nie zna się na piłce. Ty również odniosłeś takie wrażenie? 

T.G.: Odpowiem może w ten sposób. W naszym kraju prawie wszyscy znają się na piłce... i to jest najgorsze.

 

SportoweBeskidy.pl Dla Ciebie - zawodnika, który rozegrał 187 meczów na szczeblu centralnym dla Podbeskidzia - takie artykuły są bolesne? 

T.G.: Przez lata w Podbeskidziu tworzyliśmy jedną, wielką rodzinę. Pracownicy, kibice, zawodnicy - każdy sobie pomagał. Sporo fajnych ludzi się przewinęło w tym czasie z którymi do tej pory utrzymuję kontakt. Dlatego obecny oddźwięk sytuacji klubu nie jest niczym przyjemnym, ale też trzeba być świadomym, że przy takiej porażce przysłowiowe trupy wypadają z szafy.

 

Gdzieś się w tym wszystkim pogubiono. Nie będę wskazywać palcem osoby, które są temu winne, bo to bardzo złożony problem. Nie wiem, jakie są plany co do przyszłości. Kiedyś Podbeskidzie było klubem z którym się liczono. Każdy kto przyjeżdżał do Bielska wiedział, że nie będzie łatwo. Nie byliśmy zespołem z topu, ale nadrabialiśmy min. cechami wolicjonalnymi. Za dużo było wizji budowania aktualnego zespołu i stąd Podbeskidzie jest w miejscu, w którym się znajduje. 

 

SportoweBeskidy.pl: Co było więc największym problemem Podbeskidzia w ostatnim czasie?
T.G.:
 Brak stabilności. Był jeden trener, drugi trener, trzeci trener. Zespół to widzi. Ponadto zawirowania z dyrektorami, w zarządzie. Za dużo było tych zmiennych, a drużyna to odczuwa, że w klubie nie dzieje się dobrze. Ponadto dobieranie zawodników do drużyny. Zagraniczni piłkarze też potrzebują czasu, ci co chcą oczywiście, bo niektórzy nie wiem czy do końca zdawali sobie sprawę, w jakiej sytuacji jest Podbeskidzie. Dużo było tych składowych, które zebrane w całość dają obecny obraz Podbeskidzie. 

 

SportoweBeskidy.pl: Podbeskidzie, w takim stanie organizacyjnym jak obecnie, ma szanse powalczyć o szybki powrót do I ligi? 

T.G.: Grałem w II lidze, przechodząc do GKS-u Tychy, i wcale to nie jest takie łatwe, jakby się mogło wydawać. II liga rządzi się swoimi prawami. Tam liczy się charakter i jak tego nie będzie w Podbeskidziu to będzie ciężko o szybki powrót. Każdy, kto się interesuje naszą piłką, wie, że w przyszłym sezonie będą tam silne ekipy. Abstrahując już jednak od tego, ktoś musi mieć jakiś plan, w jakim kierunku to będzie kroczyć. Co będzie priorytetem dla Podbeskidzia - ktoś musi szybko podjąć te decyzje i to odbudować. 

 

SportoweBeskidy.pl: A co z Tomaszem Górkiewiczem? Jakie są twoje plany na najbliższą przyszłość? 

T.G.Nie ukrywam, że odsunięcie od zespołu rezerw trochę mi siedziało w głowie. Próbowałem zrozumieć pewne kwestie i nie wiem, czy do końca mi się to udało. Miałem zapytania z kilku klubów, w jednym z nich byłem na rozmowach, ale nie podejmowałem żadnych decyzji. Dałem sobie czas, te pół roku, aby spokojnie odpocząć i skupić się na pracy z juniorami w Akademii. Czuję się na tyle dobrze , że nie mam problemu podjąć rywalizacji z młodszymi od siebie i nie tylko. Jeśli w najbliższym czasie pojawią się jakieś ciekawe propozycje, to na pewno usiądę do rozmów.