- Zabrzmi to nietypowo, ale my potrafimy grać w piłkę i były momenty w tym starciu, gdzie to pokazaliśmy. To, co my jednak wyprawiamy w obronie to jest skandal. W ostatnich 4 meczach straciliśmy aż 17 bramek i to większość po naszych błędach. Tak samo było i w starciu z MKS-em - mówi Jakub Kubica, trener Rotuza. 

 

Zespół z Lędzin był faworytem tego meczu, jednak Rotuz chciał się podnieść po ostatniej porażce 0:7 z Piastem. Plany gospodarzy szybko zaczęły się sypać, bo MKS już w 9. minucie wyszedł na prowadzenie po rzucie rożnym i braku koncentracji w szeregach obronnych Rotuza. Na kolejne gole kibice czekali do końca pierwszej części meczu. Przyjezdni dwukrotnie pokonali Joachima Giźlara: wpierw po dłuższym zagraniu i strzale z okolic 14. metra, następnie wykorzystali oni błąd w rozegraniu bronowian. Gospodarze w tej części meczu nie stworzyli żadnej groźniejszej sytuacji w ofensywie. 

 

Nieco lepiej zespół z Bronowa wyglądał po przerwie. Pierwszy sygnał dał Kacper Wizner, który w 60. minucie nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Chwilę później młody zawodnik Rotuza wpisał się na listę strzelców po celnym uderzeniu z 16. metrów i podaniu Dawida Pisarka. Następnie próbował Bartłomiej Świerkot z ostrego kąta - bezskutecznie. Wszelkie nadzieje gospodarzy rozwiała 77. minuta. Wówczas to MKS wykorzystał rzut karny, co podcięło "skrzydła" bronowianom. Ekipa z Lędzin okazałe zwycięstwo 5:1 "przypieczętowała" w 89. minucie.