Jako żyw owe mniej udane występy przywołało sobotnie starcie testowe skoczowian. – Przez znaczącą większość czasu przebywaliśmy w ataku pozycyjnym i próbowaliśmy sforsować nisko ustawioną obronę rywala. Wypracowaliśmy sobie też na tyle dużo sytuacji, aby objąć prowadzenie... – nadmienia na wstępie Bartosz Woźniak, szkoleniowiec futbolistów Beskidu, którzy w najważniejszych momentach sparingu z Czarnymi Gorzyce nie byli w stanie wykrzesać z siebie „maksa”. Najczęściej pod bramką rywala szarżował Mieczysław Sikora, jednakże o egzekucję ani razu się nie pokusił.

Stan bezbramkowy, wobec bicia głową w mur ze strony Beskidu, utrzymywał się do 70. minuty. Przeciwnik ze szczebla „okręgówki” prowadzenie objął po otwierającym podaniu za plecy skoczowskich obrońców, kilka minut później zrobiło się 0:2, gdy podopieczni trenera Woźniaka przypłacili srogo niezrozumiałą apatię przy rzucie rożnym.

– Powiedziałbym, że demony z jesieni dziś wróciły. To nauczka, mam nadzieję, że do ligi właściwe wnioski wyciągniemy – mówi nam trener Beskidu, notującego poprzednio stosownie remis oraz wygraną w toku zimowych gier kontrolnych.